Forum www.thetwilightsagafanfiction.fora.pl Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Grom z jasnego nieba~Rozdział 13(13.04.2011r.)[NZ]

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.thetwilightsagafanfiction.fora.pl Strona Główna ->
FanFiction
/ Kącik pisarza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 15:21, 27 Sty 2011 Temat postu: Grom z jasnego nieba~Rozdział 13(13.04.2011r.)[NZ]

Nie miałam pomysłu na tytuł..a poza tym tamten był do czegoś innego...Smile
Beta : Renesmee
Autor : Honey czyli ja

Opowiadanie będzie o Renesmee i Jacobie;Postacie są z kanonu,ale niektóre zapoczątkowały żywot w mojej główce =]
Opis:
Cała historia zaczyna się w 17 urodziny Nessie,Jacob jej mówi że ją kocha,zapisuje się do szkoły tańca-ale sielanka nie trwa wiecznie.W końcu ktoś musi ją przerwać,prawda?
A to mój gryzoń, żeby nie było : <a>
<img src="http://images.chomikuj.pl/button/BellaCullen99.gif" border="0">
</a>

Prolog

-Mamo, mamo!- zawołała malutka dziewczynka, ciągnąc rudowłosą piękność za nogawkę.- Opowiedz mi bajeczkę!
Było to trochę dziwne, dziewczynka wyglądała na dwa latka, a już mówiła pełnymi zdaniami, a na dodatek miedzianowłosa wcale nie wyglądała na matkę.
-Ellie..- zaczęła matczynym tonem.- Jaką bajeczkę? O królewnie?
-Nie, mamo- odparła Ellie.- Chcę autentyczną historę. Historię, która się wydarzyła.
Spojrzała brązowymi oczami na matkę i uśmiechnęła się słodko.
-Może chcesz wiedzieć jak zakochaliśmy się w sobie?- zapytał mężczyzna, wchodząc do pokoju.- Mamusia chętnie ci powie.
-Tak, mamo!- Pociągnęła ją mocniej za nogawkę.-Chcę tą historię!
Miedzianowłosa zaśmiała się wdzięcznie i wzięła małą na kolana. Obok niej usiadł mężczyzna.
-Jake, może ty zaczniesz?- zapytała niepewnym tonem.
-Oczywiście-odpowiedział, uśmiechając się.-To było jak Grom z jasnego nieba...- zaczął.

|1|Urodzinowe wyznanie

Łąka, Jacob, ciasto...
-Nessie! Nessie!- Doszedł moich uszu piskliwy głos ciotki.
-Daj jej pospać, Alice!- Usłyszałam głos mamy.
-Nessie!- Alice targała mną, jak szmacianą lalką. Wstać czy nie wstać i powrócić do cudownej krainy snów? Wybieram to drugie, ale trudno spać, gdy ktoś cały czas tobą trzęsie. Nie wytrzymałam.
-Narwany chochlik!- pisnęłam i zakryłam głowę poduszką.
-Wstałaś!- Oderwała poduszkę od mojej głowy. Ech, ta Alice…
-Właź do łazienki, potem do garderoby i załóż tą wiszącą na drzwiach!- powiedziała stanowczo. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Alice. Miała banana na twarzy, a mama minę męczennika. Ją najwidoczniej Alice już dopadła; miała na sobie czerwoną sukienkę do kolan i włosy wyprostowane. Wyglądała świetnie. Alice miała za to na sobie krótką zieloną sukienkę do połowy uda, na jej głowie widniała zielona opaska.
-Na co czekasz? Właź!- Wygnała mnie do garderoby. Na drzwiach wisiał mój strój. Była to złocista sukienka, sięgająca na oko do kolana. Wzięłam ją i bieliznę, po czym pobiegłam do łazienki.
Sukienka była ładna i pasowała na mnie jak ulał, tylko mam jedno ale; po co mi ta sukienka? Gdzie idziemy? Tego nie wiedziałam.
Podeszłam do toaletki, rozczesałam i spięłam włosy w koka. Użyłam błyszczyku o smaku truskawkowym.
-I jak?- zapytałam Alice. Stała ona przy drzwiach mojego pokoju z miną, która nie za bardzo mi się podobała. Mama stała tuż przy mnie.
-Ślicznie, a teraz idziemy!- krzyknęła i złapała nas za ręce. Biegłyśmy szybko. Nawet się nie zorientowałam, kiedy byłyśmy przed willą reszty rodziny.
Alice oczyściła moją sukienkę. Weszłam na schody, rozglądając się. Słyszałam bicie serca i czułam wilkołaka.
Weszłam powoli do środka ...
-NIESPODZIANKA!!!- Krzyknęli. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie było pełno balonów, confetti i innych ozdób tego typu.
Nagle mi się przypomniało. Przecież dziś są moje urodziny! Jak mogłam o tym zapomnieć?
-Nie trzeba było, naprawdę...-powiedziałam cicho, spoglądając na sprawcę.
-Trzeba było, trzeba!- odrzekła Alice, ciesząc się, jakby dopiero co wygrała milinion na loterii, a może ona już to zrobiła?
-Nie będę się kłócić -powiedziałam szybko i uśmiechnęłam się. Alice przeszukiwała górę prezentów chichocząc.
-To jest od Esme i Carlisle'a- Podała mi małą paczuszkę. Mama obserwowała nas nieobecnym wzrokiem. Tata zmartwiony przyglądał się jej. Nagle jego twarz wykrzywił ból. Alice spojrzała na paczuszkę i odłożyła ją na miejsce. Wszędzie było cicho.
-Coś mi się przypomniało…Już wszystko dobrze…-odezwała się cicho, próbując się uśmiechnąć.
-Co sobie przypomniałaś, mamo?- zapytałam zaciekawiona.
-Alice, pamiętasz ostatnie 18 urodziny Belli, albo od jakiego prezentu wtedy zaczęłaś?- zapytał tata, patrząc na Alice jak na winowajcę. Ciocia zamknęła oczy, wysilając się, jakby szukała czegoś w pamięci. Nagle otworzyła szeroko oczy.
-Och, zapomniałam…-powiedziała.
-Czy ktoś do jasnej cholery powie mi, o co chodzi!?- krzyknęłam wkurzona. Czemu nikt nie chce mi powiedzieć? Tato!
-Nessie, wyrażaj się! Od Jacoba złapałaś tego słownictwa?- zapytała Esme.
-Później ci opowiemy tą historię-powiedziała mama szybko.
-I następną…- dodała Rosalie, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Dobra, a teraz otwieram prezenty-powiedziałam z uśmiechem i otworzyłam paczuszkę, którą odłożyła Alice.
Było tam zdjęcie całej rodziny ze mną i Jacobem oraz szmaragdowe kolczyki o kształcie serca.
-Dziękuję!- Przytuliłam się do nich szeroko się uśmiechając.
-Nie ma za co dziękować- Tak, Esme zawsze to mówi; ,,Nie ma za co dziękować’’, a przecież jest za co! Tata zachichotał.
Podszedł do mnie Seth i wręczył spory pakunek w nienaturalnym kształcie. Była to GITARA! Hurra!
-Seth, nie musiałeś- wyszeptałam do przyjaciela.
-Ale się ci podoba?- zapytał niepewnie.
-Oczywiście głupku-powiedziałam dusząc chichot.
Od Rosalie i Alice dostałam kartę kredytową, co oznacza zakupy. Znowu.
Od mamy dostałam słuchawki i mikrofon.-Nie wiem skąd ona to wytrzasnęła, ale jest super.
Od wujów i taty dostałam samochód!
-Dziękuje wam wszystkim!- Podziękowałam.
Wszyscy się porozchodzili po pokojach. Zerknęłam na Jake'a. Kochałam go, ale on kiedyś się wpoi...Uśmiechnęłam się do niego. Podszedł do mnie.
-Nessie, masz ochotę na spacer?- zapytał, uśmiechając się lekko i zdenerwowanie.
-Jasne- odparłam wesoło.
Wyszliśmy i powoli szliśmy w stronę "naszego" miejsca, które mieściło się przy strumyku.
Usiadł na ławeczce i poklepał miejsce obok siebie.
-Nessie,ja się wpo...- Dobrze wiedziałam, co ma mi do powiedzenia, ale dlaczego teraz?
-Znam ją?- zapytałam z zazdrością.
-Tak, myślę, że tak-odpowiedział, uśmiechając się.-Siedzi przede mną i nazywa się Renesmee.
Nie odezwałam się. Co on przed chwilą powiedział?
-...Renesmee Carlie Cullen, kocham cię i jestem w tobie wpojony-oznajmił z miłością, patrząc na mnie czule. Nagle zaczęło do mnie docierać, co przed chwilą powiedział…On mnie kocha! Bez słowa złożyłam na jego ustach pocałunek. Odwzajemnił go zaskoczony i przyciągnął mnie do siebie. Gdy skończyliśmy, oboje mieliśmy przyspieszone oddechy.
-Nie spodziewałem się tego ruchu z twojej strony-powiedział i cicho się zaśmiał.
-A czego się spodziewałeś?- zapytałam ciekawa.
-Odmowy i tego, że walniesz mnie w twarz-odpowiedział, patrząc w niebo.
-To się rozczarowałeś- powiedziałam.- Nie walnęłabym cię w twarz!
-Miło- stwierdził, podnosząc się.
-Gdzie idziesz?- zapytałam zdziwiona.
- Trzeba powiedzieć Belli i Edwardowi-oznajmił i złapał mnie za rękę, pomagając mi wstać.
_________________________
Honey


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Honey dnia Śro 19:56, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tiffani
Gość






PostWysłany: Czw 21:44, 27 Sty 2011 Temat postu:

Całkiem niezłe. Nessie załapała ostry języczek przy Jake'u, ale to jego uosobienie chyba tak na nią działa. Czekam na dalszy rozdział, bo zaczyna się fajnie Smile
Powrót do góry
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Pią 14:12, 28 Sty 2011 Temat postu:

|2|Przerwany Pocałunek

Gdy doszliśmy do Kamiennego Domku, była tam tylko mama. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej mamy mniej kłopotów. O ile się nie mylę, tata niezbyt lubi Jacoba.
-Mamo?- zawołałam, a mama pojawiła się obok mnie. Spojrzała na nasze splecione dłonie i się uśmiechnęła.
-Wiedziałam, że się uda.-powiedziała wesoło.
Pociągnęłam nosem. W domu roznosił się zapach szarlotki.
-To ty wiedziałaś o wpojeniu?- zapytałam zdziwiona.- Robisz szarlotkę?
-Mało powiedziane, prawie mnie zabiła- powiedział Jake.- A szarlotkę chętnie zjem.
-Byłam wściekła i na dodatek nazwał cię Ness…Ach tak, szarlotka się piecze- rzekła mama.
-Wiesz Bella, nadal twierdzę, że to imię jest zbyt długie- stwierdził, a ja wywróciłam oczami.
-Ale Ness?! Potwór z Loch Ness!?- Była zdenerwowana.- Mogłeś wymyślić coś innego...
-Mamo, mi to nie przeszkadza- mruknęłam. Zaczynało mi się nudzić.-Coś innego, Renes?- Jacob zachichotał.
-Dobrze, już dobrze...-odparła i wróciła do kuchni. Mogę się założyć, że czeka na tatę. Zawołała jeszcze:
-Szarlotka będzie za godzinę!
-Biegnę na górę, przebiorę się- powiedziałam do Jacoba i pobiegłam na górę. Zauważyłam, że gitara i inne prezenty już tu są.
Przebrałam się w różowy top i fioletowe dresowe spodnie. Wyszłam z garderoby i rozejrzałam się, po czym podeszłam do łóżka.
Wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam grać i śpiewać.
-Do me a favor
And tell me what you think about me
Tell me how you want this to be
Go out on a limb and just dream

Pain a picture
Choose your colors extra wise
Especially what you put on my mind
Imagine what it be like to touch the sky, yeah, yeah

Whoa oh, your thoughts are gonna pick me up
Do you know it's good to feel so much

Whoa, you got my head in the clouds
Whoa, you got me thinking out loud
The more you dream about me the more that I believe
That nothing's ever out of reach
So dream, dream, dream

I breath your visions
They pull me throught the coldest of nights
They steer me towards that moment in time
When you show me what it means for you to be mine, yeah

Whoa, oh you’re giving me the will to try
Do you know that there’s happy in these eyes

Whoa, you got my head in the clouds
Whoa, you got me thinking out loud
The more you dream about me the more that I believe
That nothing’s ever out of reach
So dream, dream, dream

It’s like my birthday
Every time you look at me
It’s like the best thing
Every time that you dream, yeah, yeah, yeah

Whoa oh, your thoughts are gonna pick me up
Do you know its good to feel too much

Whoa, you got my head in the clouds
Whoa, you got me thinking out loud
The more you dream about me the more that I believe
That nothing’s ever out of reach
So dream, dream, dream

The more you dream about me the more that I believe
That nothing’s ever out of reach
So dream, dream, dream
Ta piosenka zawsze budziła we mnie emocje. Lubiłam ją.
Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że przy drzwiach stoi Jake.
- Ładnie śpiewasz- powiedział, podchodząc do łóżka.
-A myślisz, że po co mi gitara?- zapytałam, śmiejąc się.
Usiadł przy mnie.
-Właściwie masz racje- stwierdził.
-Jake, jutro idę na zakupy- powiedziałam, odkładając gitarę.
-Dobra, ale wtorek dla mnie...-powiedział. Nasze twarze zbliżyły się do siebie i nagle ktoś wszedł do pokoju. Tym ktosiem okazała się Alice. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Przepraszam, że przerwałam wam w takim momencie- powiedziała. Szczęście, że to nie Rose…Zabiłaby Jake'a.
-No więc, o co chodzi?- zapytałam.
-O zakupy, bo jutro chciałybyśmy z Rose jechać. Pojedziesz z nami?- zapytała słodko przyglądając się gitarze.
-Wiedziałam, że to powiesz. Pojadę, ale jedziemy moim autem- odpowiedziałam jej chytrze.
-Dziękuje! A, ja już nie przeszkadzam.-Wyszła, a raczej wyskoczyła z pokoju zamykając drzwi.
-Na czym skończyliśmy?- zapytałam, przegryzając wargę.
-Na tym- powiedział, i gdy już prawie się pocałowaliśmy rozległo się pukanie.
-Kto jeszcze?!- zawołałam wściekła.- No kto!?
-Ness…bo…- Emmett wszedł do pokoju. Był nieco zmieszany i ciągle patrzył w dół.
-Co!?- krzyknęłam.
-Twój samochód… On leży w rowie…- wymamrotał cicho, patrząc w swoje buty.
-Dobrze. A teraz idź…- kiwnęłam głową i wypchałam go za drzwi. Wróciłam do Jacoba. Westchnęłam i pocałowałam go lekko w usta.
-Dobra, Jake, ja muszę się wyspać-powiedziałam smutno.- Ale widzimy się jutro...
-Do jutra po południu- powiedział i wyskoczył przez okno.
Weszłam do garderoby, wzięłam bieliznę i szlafrok, po czym poszłam do łazienki.

(10 minut później)

Po orzeźwieniu prysznicem, zeszłam na dół w szlafroku.
-Która godzina?- zapytałam.
- wpół do dziesiątej- odezwała się mama, przełączając program pilotem.- Co oglądamy?
Poszłam do kuchni i wyjęłam z zamrażalki lody.
Następnie weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok mamy.
-A jest jakiś film?- zapytałam.
-Ładny szlafrok- stwierdziła mama, przyglądając się mu uważnie.
-Chyba od Rose- powiedziałam niepewnie.- Lamparcie cętki, to jest to.
-Kocha dawać ci prezenty- powiedziała, patrząc na szlafrok i kręcąc głową.- Zupełnie jak ja.
-Mamo, jutro jadę na zakupy z ciocią Alice i ciocią Rose. Potrzebuję nowych ciuchów...
-Wiesz co? Chyba pojadę z wami- powiedziała smętnie.- Muszę.
-Ok- odparłam.- Ale jak to musisz?
-Potrzebuję nowych butów- zamyśliła się. Skończyłam właśnie lody i wylizywałam pudełko.
-Gdzie tata?- zapytałam zaciekawiona.
-W sypialni- powiedziała.-Czeka na mnie, a ja czekałam na ciebie.
-Więc nie będę przeszkadzać, dobranoc- powiedziałam, cmokając mamę w policzek. Poszłam na górę do swojego pokoju, po czym położyłam się na łóżku. Zasnęłam.
Byliśmy na cudnej łące. Było tam pełno kwiatów.
-Kocham cię, Jake.
Całowaliśmy się, gdy nagle jakiś chłopak zaatakował Jacoba.
-NIE!!!- krzyczałam.
Obudziłam się nadal krzycząc. To był najgorszy koszmar, jaki nawiedził mnie ostatnie czasy. Na pewno już nie zasnę.
Usiadłam i odetchnęłam głęboko.
To był tylko sen…tylko sen...
"Wszystko w porządku"- przekazałam telepatycznie Edwardowi, żeby się nie martwił, bo niby po co? Nic mi nie jest.
Spojrzałam na zegarek. Wybiła 6; 30 nad ranem. Czyli mogę zacząć się ubierać.
Założyłam dzisiaj beżową tunikę na ramiączkach i czarne legginsy, a do tego czarne bolerko, pasujące do stroju. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
----------
Mam nadzieje że się podoba...bo mam zamiar napisać ciąg dalszy tego,co piszę teraz..a dokładnie jest prawie napisane Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Pią 14:14, 28 Sty 2011 Temat postu:

Wiem że to będzie trochę nie po kolei,ale dodam prolog na samym początku Smile
Tak jakoś..dam wam przedsmak czegoś..Smile
Niedługo rozdział 3 i prolog!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 15:21, 29 Sty 2011 Temat postu:

|3|Auto w rowie
Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół do kuchni, wyjęłam z lodówki mleko i płatki oraz miskę z półki obok.
Nuciłam sobie pod nosem melodię, którą tata grał dla mnie na fortepianie jak byłam mała. O wilku mowa. Tata zachichotał.
-Dzień Dobry- przywitalam się z uśmiechem, wlewając mleko do miski. Wsypałam płatki i zaczęłam jeść.
-A dobry. Jedziecie dzisiaj na zakupy?- zapytał, kiedy ja przeżuwałam płatki.
-Tbbammk- odpowiedziałam o mało, co nie wypluwając płatków.
-Kochanie, nie mów z pełną buzią!- powiedziała mama, która weszła właśnie do kuchni. Przełknęłam płatki, a mama nalała mi soku pomarańczowego do szklanki. Zaczęłam pić.
-Chciałam tylko odpowiedzieć tacie czy jedziemy- wytłumaczyłam. Tata myślał nad czymś, po czym się odezwał:
-Nessie, wczoraj Emmett był zszokowany, jak zareagowałaś na to, że twój samochód leży w rowie- Wymówił te słowa spokojnie, a ja go oplułam sokiem pomarańczowym.
-ŻE CO?!- krzyknęłam na cały dom. Jak, kiedy i co?
-Wczoraj Emmett mi powiedział, że powiedziałaś; ,,Dobrze, a teraz idź’’ i wypchnęłaś go za drzwi- powiedział zdziwiony.-To było nowe auto, więc byłem zdziwiony, ale po twojej reakcji mogę powiedzieć; Moja krew.
-Mój. Samochód. Leży. W. Rowie- prawie wrzeszczałam, akcentując każde słowo.
-Kochanie, nie denerwuj się, pożyczę ci moje audi- powiedziała Bella.-Kupimy ci potem nowe auto...Jakieś niezwykłe, jak ty…-zerknęła na zegar.- Musimy się zbierać.
-Przepraszam za sok- przeprosiłam, po czym wzięłam torbę.
-Zaraz przyjdzie Alice- powiedziała mama. Wstając pocałowała tatę w policzek.
-Pa!- Zawołałyśmy i wyszłyśmy.
(Godzinę później)
Przeszłyśmy już z dwieście sklepów, starczy mi ciuchów na parę miesięcy.
Gdy przechodziłam obok plakatu "Szkoła Muzyczna dla miłośników tańca i muzyki" nagle naszła mnie pewna myśl. A może by się tak zapisać?
-Nessie, idziesz?- zapytała Rose, po czym zawróciła i spojrzała na plakat.
-Alice! Bello!- zawołała złowieszczo.- Chodźcie tu...
-Tak?- zawołała Alice, po czym spojrzała na plakat i już miała na ustach złowieszczy uśmiech.
-Och, nie- szepnęłam.
-Ooo tak-powiedziały razem. Nawet mama już nie jest po mojej stronie...Przyłączyła się do nich.
Weszłyśmy do budynku. Ściany były ciemnozielone, a przy biurku siedziała młoda dziewczyna.
-Dzień Dobry, w czym mogę służyć?- zapytała wysokim głosem. Miała wyraźny akcent. Hiszpanka?
-Chciałam zapisać moją siostrę na lekcje muzyczno-taneczne- odezwała się Rosalie.
-Imię i nazwisko?- zapytała.
-Vanessa Cullen- odezwała się mama.
Vanessa? Spojrzałam na nią ukradkiem.
-Tak będzie lepiej, nie możesz się wyróżniać- szepnęła tak cicho, aby kobieta jej nie usłyszała.
- Dobrze, zajęcia są od poniedziałku do piątku o 15;00 do 17;00- poinformowała nas, po czym uśmiechnęła się do mnie. Nagle zadzwonił telefon. Przysłuchałam się rozmowie. Wiem, nieładnie robię.
-Hola?
-La se&ntilde;orita Margarita?
-Sí en el teléfono.
-Tienes que venir aquí de inmediato.
&iquest;Por qué?
perro, la se&ntilde;ora cayó en auto...
-Es imposible... no no no!
-Posibles, sí lo que realmente sucede.
Pronto-venir.
-Espere.
-Gracias- odezwałam się szybko. Hiszpański miałam w małym paluszku.
-Gracias- odpowiedziała zdziwiona, a my wyszłyśmy.
-O czym oni gadali?- zapytała mama. No tak, u niej słabo z językami.
-Psa jej przejechali- powiedziałam.- Biedaczka… Ja nie mam psa…chociaż…
Mama zachichotała.
(Kolejna godzina i 200 sklepów.)
-No mamy już chyba wszystko-odezwała się Alice.
-Racja- szepnęłam w stronę mamy.
-Alice, jedziemy już do domu?- zapytała.
-Umówiłam się z Jacobem- odezwałam się pospiesznie.
-Dobrze, już dobrze. Jedziemy do domu- powiedziała Rosalie.
-Tak!- podskoczyłam do góry.
(10 min.)
- Wszędzie dobrze, jednak w domu najlepiej- stwierdziłam.
-Święta racja, córeczko- powiedział tata, przytulając mnie i mamę. -Jacob czeka w twoim pokoju.
Szybko wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam na górę. Zastałam tam Jake'a z bananem na twarzy.
-Witaj- powiedział, trzymając w ręku gitarę. Zabrałam mu ją.- Bo popsujesz!
Odstawiłam ją na miejsce. Jake przyciągnął mnie do siebie.
-Zacznę znikać częściej...-wyszeptałam cicho.
-Ja też…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tiffani
Gość






PostWysłany: Sob 15:30, 29 Sty 2011 Temat postu:

Super, auto w rowie, a hiszpański mnie powalił Smile Ja słucham takiej muzyki, a znaczenie słów zawsze chciałam znać Smile Może udzielisz mi lekcji XD ;* ?
Powrót do góry
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 15:37, 29 Sty 2011 Temat postu:

Nessie włada niemieckim,a hiszpańskiego nauczył ją Edward Smile
A lekcje możesz znaleźć w tłumaczu,i hiszpańskich słówkach i słowniku.

Imposible!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Honey dnia Sob 15:43, 29 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 20:01, 10 Lut 2011 Temat postu:

|4|Ostatnia Zmiana

-A myślisz, że ci pozwolę?- zapytał, przymrużając oczy.
-A myślisz, że ja ci pozwolę?- Droczyłam się.
-Założysz się?- zapytaliśmy jednocześnie, co spowodowało nasz wybuch śmiechu.
-Rosalie i Alice zapisały mnie do szkoły muzycznej, a mama stanęła po ich stronie- zrobiłam minę naburmuszonego dziecka.
-Też bym stanął po stronie chochlika i blondi. Takiego talentu szkoda ukrywać- stwierdził i przycisnął mnie do siebie.
-Jake, jutro mam lekcje od 15;00 do 17;00- powiedziałam.
-A niech to! Mogę cię chociaż odwieźć?- zapytał.
-Odwieźć i Przywieźć. W tą i we w tą.- Rzekłam z lekkim uśmiechem.-Na pewno nikt nie będzie miał nic przeciwko temu, a zwłaszcza ja.
-Dzięki za pocieszenie. To o której mam do ciebie przyjść?- zapytał, uśmiechając się szerzej.
-O 9;00- odpowiedziałam, po czym pocałowałam go delikatnie. Gdy już się od siebie oderwaliśmy stwierdziłam:
-A teraz idź do La Push.
Uśmiechnął się jeszcze i mrugnął do mnie.
-Do jutra!- powiedział i wyskoczył przez okno. Westchnęłam i poszłam do łazienki. W końcu już 20;00. Wskoczyłam w piżamie, gotowa wróciłam do pokoju, wzięłam notes i gitarę do ręki, po czym zaczęłam tworzyć.
"Zamknięta w sobie szukasz ucieczki
boisz się wyjść, boisz się chcieć
wiem jak jest trudno strach przezwyciężyć
na przekór życiu nadawać mu sens "
Dobre.. O!! Mam!! To ta nuta, pomyślałam i znów zaczęłam grać:
Zamknięta w sobie szukasz ucieczki
boisz się wyjść, boisz się chcieć
wiem jak jest trudno strach przezwyciężyć
na przekór życiu nadawać mu sens

wszystkim nam brakuje szczęścia
masz to na co godzisz się
każda droga jest łatwiejsza
gdy widzisz to, co dobre jest

mam dużo sił, lecz ufać nie będę
choć dobry los dał co chciałam mieć
kiedyś dla ciebie byłam diamentem
zmienił mnie czas, zmieniły mnie łzy

wszystkim nam brakuje szczęścia
masz to na co godzisz się
każda droga jest łatwiejsza
gdy widzisz to, co dobre jest

wszyscy tak pragniemy szczęścia
masz to na co godzisz się
każda droga jest łatwiejsza
gdy widzisz to, co dobre jest’’
Podniosłam wzrokz gitary i zobaczyłam mamę z tatę, uśmiechających się szeroko.
-Dobre?- zapytałam.
-Świetne. Zaśpiewasz to w szkole muzycznej. Chyba będziesz musiała im coś pokazać-powiedział tata.
-Racja. A to chyba jest dobre…Ciekawe jak mnie zaakceptują. Jest środek roku szkolnego, a ja zapisuję się do szkoły-zmartwiłam się nie na żarty. Co sobie o mnie pomyślą?
-Na pewno kogoś znajdziesz, kto ci pomoże i cię zaakceptuję. Jakąś przyjaciółkę albo dwie-pocieszyła mnie mama.
-Mam taką nadzieję. A teraz idę spać..- powiedziałam, a oni, jak na komendę, wyszli z pokoju. Niedługo po ich odejściu byłam już w objęciach morfeusza.

Wstałam wyspana i zerknęłam na zegarek. 8;45!!! Jacob ma tu być o dziewiątej!
Zaczęłam biegać po pokoju jak szalona. Wpadłam do garderoby i wzięłam czerwoną bieliznę(Ku rozpaczaniu mamy, Alice wybrała naprawdę seksowną.) i wpadłam do łazienki. Rozczesałam włosy i przejrzałam się w wielkim lustrze. Dzisiaj moje włosy układały się w loki bardziej niż wczoraj, co mi przypomniało, że ostatni raz zmieniłam się w nocy. Wyglądałam zupełnie inaczej, tak jakoś pięknie, a moja figura też była niczego sobie. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 18:52, 06 Mar 2011 Temat postu:

|5|Lekcja Pierwsza

Mojego kochanego Jake’a, więc podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Zrobił minę naburmuszonego dziecka. Zachichotałam i narzuciłam na siebie szlafrok, który wisiał na krześle.
-Idę do kuchni - poinformowałam go, i ruszyłam w stronę schodów. - Czekaj na mnie w salonie - dodałam cicho.
Gdy już znalazłam się w kuchni, nalałam sobie soku pomarańczowego, po czym poszłam do salonu, gdzie zastałam niemalże całą rodzinę. Jacob siedział na fotelu, a że nie było nigdzie indziej miejsca, to usiadłam na oparciu jego fotela.
-Alice, jeszcze raz zaczniesz grzebać w mojej szafie, a obiecuję ci, że już nigdy mnie nie zobaczysz. A właściwie nie zobaczysz nikogo, bo nie będziesz żyła! - warknęłam w stronę ciotki.
Alice zrobiła wielkie oczy i spuściła głowę. Niezły początek dnia, wściekasz ciocię, która musi pomóc ci się ubrać. Ale się wkopałam...
- Wkopiesz się dopiero, gdy nie zawiążesz tego szlafroka...-mruknął tata, patrząc na Jake’a znacząco.
- Tatusiu...-zaczęłam, próbując go udobruchać.- Czy ty nie masz większych problemów? – zapytałam cicho, posłusznie wiążąc szlafrok.
- A wiesz, że nie? - zapytał z irytacją.
- Przepraszam Was, ale muszę się ubrać - stwierdziłam przepraszającym tonem. - Alice, wybacz, ale raczej potrzebuję twojej pomocy.
- Wiedziałam, że to powiesz, więc się nie obraziłam - oznajmiła wesoło. - A teraz na górę!
Pobiegłyśmy na górę i weszłyśmy do mojej garderoby. Alice zaczęła ją przeglądać, jakby już nie znała na pamięć jej zawartości.
-Czarny top i szare pumpy – powiedziała, podając mi ubrania. - A do tego te rękawiczki i ten czarny kapelusz. O! I ta kurtka! - Była szczęśliwa, będąc w swoim świecie, a ja nie mam zamiaru tego szczęścia burzyć.
-Dzięki - przytuliłam ją mocno i poszłam się przebrać. Gdy byłam gotowa, w moim pokoju czekał na mnie Jake.
-Muszę już iść - oznajmiłam smutno i pocałowałam go namiętnie. - Ale wiedz, że cię kocham...
-A ty jesteś centrum mojego wszechświata! - odparł najpewniejszym na świecie głosem. Zachichotałam i wyrwałam się z jego objęć. - Mmm…Jeżeli chcesz się załapać na mojego szofera, to musisz się pospieszyć, Romeo. – powiedziałam, przekręcając głowę na bok. Zareagował szybko, wziął mnie na ręce i zrobił poważną minę.
-Ruszamy!
-Tak, jeżeli mnie puścisz...
-No nie wiem...
Pocałowałam go w usta i odstawił mnie na ziemię.
-Cześć wszystkim! - zawołałam na odchodne. Gdy byliśmy na miejscu, wysiadłam z auta.
-Pa, Jake - powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Była druga pięćdziesiąt po południu. Podeszłam do dziewczyny (Wyglądała na nieśmiałą). Miała kremowe włosy, jak latte, oraz niespokojny wyraz twarzy. Pełne różowe usta i niebieskozielone oczy dodawały jej uroku.
-Cześć, jestem Vanessa, ale mów mi Nessie - uśmiechnęłam się ciepło, zaczynając rozmowę.
-Jestem Camilla, przyjaciele mówią mi Cam, ale jest ich mało - powiedziała niepewnie, odwzajemniając mój uśmiech.
-Grasz na jakimś instrumencie? - zapytałam po chwili ciszy.
-Tak, na harfie i pianinie - powiedziała ciepłym głosem.
-O! Też lubię harfy. Ja gram na pianinie i gitarze – wyznałam. - Mój brat mnie nauczył, gdy miałam cztery lata. - Właściwie to nie kłamałam. Edward nauczył mnie gry na fortepianie w wieku czterech lat. Wówczas interesowałam się wszystkim, co możliwe. Tyle, że mój tata, czyli Edward, moim bratem nie był.
-Śpiewasz? - zapytała Cam.
-Tak…a ty? - zapytałam ciekawa.
-Tak - odpowiedziała nieśmiało. - Jednak nie mam zbyt specjalnego głosu...Ale jestem niezłą tancerką. Chodźmy - powiedziała i zaciągnęła mnie w stronę sali. Rozejrzałam się uważnie.
-Kto to? - wskazałam na dwie blondyny.
-Ach, to Ashlee i Sara-bliźniaczki.
-Dzień Dobry, jestem Meg i będę was uczyć. Mamy nową uczennicę -uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć, jestem Vanessa – przywitałam się z wszystkimi. Chłopcy wlepiali we mnie swoje gały, a niektóre dziewczyny (Ashlee, Sara) patrzyły na mnie z zazdrością.
-A więc Vanesso, co potrafisz? - zapytała Pani Meg.
-Śpiewam oraz gram na gitarze i pianinie - powiedziałam. - Lubię też tańczyć.
-To świetnie, może nam coś zaśpiewasz? – zapytała.
-Właśnie, może nam coś zaśpiewasz? - zapytała Sara z wrednym uśmieszkiem. A żebyś wiedziała, wredna jędzo, zrobię to tak czy siak.
-Dobrze - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich.
-I can almost see it
That dream I'm dreaming but
There's a voice inside my head sayin,
You'll never reach it,
Every step I'm taking,
Every move I make feels
Lost with no direction
My faith is shaking but I
Got to keep trying
Got to keep my head held high

There's always going to be another mountain
I'm always going to want to make it move
Always going to be an uphill battle,
Sometimes you going to have to lose,
Ain't about how fast I get there,
Ain't about what's waiting on the other side
It's the climb

The struggles I'm facing,
The chances I'm taking
Sometimes they knock me down but
No I'm not breaking
I may not know it
But these are the moments that
I'm going to remember most yeah
Just got to keep going
And I,
I got to be strong
Just keep pushing on, cause

There's always going to be another mountain
I'm always going to want to make it move
Always going to be an uphill battle,
Sometimes I'm going to have to lose,
Ain't about how fast I get there,
Ain't about what's waiting on the other side
It's the climb

There's always going to be another mountain
I'm always going to want to make it move
Always going to be an uphill battle,
Sometimes you going to have to lose,
Ain't about how fast I get there,
Ain't about what's waiting on the other side
It's the climb

Keep on moving
Keep climbing
Keep the faith baby
It's all about
It's all about
The climb
Keep the faith
Keep your faith*-zaśpiewałam piosenkę o marzeniach. Czekałam na jakąkolwiek reakcję, biorąc głęboki wdech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tiffani
Gość






PostWysłany: Śro 17:55, 09 Mar 2011 Temat postu:

Super, Nessie śpiewem zawojuje wszystkich ;D A dobra akcja na początku, Jake i Ness nieco prywatności, a tu cała rodzinka hehe Wink Czekam na ciąg dalszy Smile masz szybko napisać i trochę dłuższe party, plis ! ;*
Powrót do góry
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 19:02, 10 Mar 2011 Temat postu: Rozdział 6. Ciąża

|6|Ciąża

Jej usta, jej usta
Mógłbym je całować cały dzień, gdyby mi pozwoliła
Jej śmiech, jej
Ona go nie cierpi, ale ja myślę, że jest seksowny
Ona jest taka piękna
I mówię jej to codziennie… *

--_--

Miałam zamknięte oczy, ale dobrze zdałam sobie sprawę z tego, że będę musiała je otworzyć. Otworzyłam jedno oko., a potem drugie. To, co zobaczyłam, zaskoczyło mnie.
Wszyscy stali zdziwieni, a najbardziej zdziwione były panny my-wiemy-lepiej. Fajnie. Gdy się otrząsnęli z szoku, zaczęli mi bić brawo. Zarumieniłam się.
-Dziękuje, ale chyba aż tak dobrze nie śpiewam…-powiedziałam skrępowana. Mishell prychnęła.
-Więc mamy dwie nudne i brzydkie śpiewaczki - odezwał się jakiś głos. Udałam, że tego nie słyszałam. Zrobiłam krok w tył.
-Proszę pani, może przejdziemy do lekcji? - zapytała Cam. - Jesteśmy tu po to, by się czegoś nauczyć!
-Tak, oczywiście...Więc dzisiaj będziemy ćwiczyć śpiewanie na grupy z echem - oznajmiła Meg i uśmiechnęła się ciepło. - Teraz podzielę was na dwie grupy. Pierwsza grupa to Camille, Vanessa, Josh, James. W skład drugiej grupy wchodzą; Mishell, Ashlee, Amber i Mark. Reszta osób to chórki - powiedziała i machnęła ręką na większą grupę. - Ćwiczcie!
Podeszłam do mojej grupy.
-Ness! - krzyknęła Cam.
-Więc Cam i Van będą śpiewać, a my echo - nadzorował jakiś brunet.
-Ej, ja was nie znam - stwierdziłam. - I mów mi Ness, proszę.
-Ja jestem James - Brunet puścił mi oko, a ja uśmiechnęłam się do niego.
-A ja Joseph - Szatyn uśmiechnął się. - Ale wszyscy mówią mi Josh.
-Dobra, a co śpiewamy? - zapytała Camille zaciekawiona.
_____________________________________________________________________
PWB, łazienka w kamiennym domku

Stojąc przed lustrem uświadomiłam sobie, że stało się ze mną coś dziwnego. Moje oczy na powrót stały się brązowe. Dotknęłam mojego policzka. Był ciepły, co dziwiło mnie jeszcze bardziej.
- Edwardzie - wezwałam mojego męża cicho. Mężczyzna natychmiast pojawił się przy mnie.
- Tak, kochanie? – zapytał, patrząc na mnie czule. Nagle zauważyłam, że czułość wymieszała się ze strachem.
-Edwardzie... Ja.... Ja... Źle się czuję... - powiedziałam i zasłoniłam usta rękoma, by powstrzymać wymioty. Wówczas nachyliłam się nad umywalką. Zebrał mi włosy dłonią.
-Bells, co się z tobą dzieje? - zapytał zaniepokojony i zerknął na umywalkę. - Coś mi się zdaje, że znów zaatakowała cię grypa żołądkowa, jeżeli to w ogóle możliwe.
-Idziemy do Carlisle'a - oznajmiłam cicho i poszłam do sypialni. Założyłam szybko niebieską sukienkę, po czym Edward złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z domu.

(5 min później)

Gdy staliśmy przed willą Cullen'ów, odetchnęłam głęboko. Wiedziałam, że to niemożliwe, jednak ta myśl nie dawała mi spokoju. Gdyby to było możliwe, Rose i Esme na pewno dowiedziałyby się o tym. Ba! Już by miały po dziesięcioro dzieci. Carlisle otworzył drzwi, ale uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy mnie ujrzał.
-To niemożliwe - powiedział cicho. - Jesteś wampirzycą, to niemożliwe...
- No właśnie. A normalne wampiry nie wymiotują – stwierdziłam. - Ale ja nigdy nie byłam normalna, więc…
-Tak, ty nigdy nie byłaś normalna - potwierdził Edward, uśmiechając się szelmowsko.
Wiem, że próbuje mnie pocieszyć, ale niezbyt mu to wychodzi. Przypuszczam, że… że jestem w ciąży. Ale to niezbyt możliwe.
-Edward…znowu... – powiedziałam, pędząc do łazienki. Ponownie zwymiotowałam. Gdy wróciłam do salonu, usłyszałam jak Edward i mój teść rozmawiają o mnie.
-Mówisz, że zwymiotowała? Tak, po prostu? – zapytał. - Tak...Widziałem to widziałem…I ma inny kolor oczu…Ostatni raz zachowywała się tak, gdy... – Przerwał, zauważając mnie.
-Gdy byłam w ciąży – dokończyłam za niego, siadając obok męża. - To logiczne, a że jestem wampirzym mutantem, to jest to możliwe…
-Bello, jak się czujesz? - zapytał Carlisle zmartwiony.
-Ja…- Wstałam i zauważyłam, że…brzuch mi urósł. - Umm…Chyba na serio jestem w ciąży…
-Ale - próbował zaprzeczyć - to nie jest możliwe! Wampirzyce nie zachodzą w ciążę!
-Edward, wampiry nie tyją i nie wymiotują! – krzyknęłam, mierząc go wzrokiem. On mnie nie rozumie!
- Synu, Bells ma chyba rację, trzeba ją zbadać - stwierdził Carlisle. - Możesz być wystraszony…
-Tak – Zwrócił się do mnie Edward. - Zbadamy cię i zobaczymy, co ci jest!
-Nie jestem ginekologiem, ale mam znajomego ginekologa i wytłumaczył mi parę rzeczy, więc sobie poradzę – oznajmił mój teść, a ja i Edward pokiwaliśmy głowami.
-Chodźcie do mojego gabinetu – polecił. Wstaliśmy i ruszyliśmy za nim.
_______
* Bruno Mars - Just The Way You Are.
--------------------
No i jak, podoba się niespodzianka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 16:02, 17 Mar 2011 Temat postu:

Ten rozdział jest podzielony na trzy części. Badania, Napad i W szkole. Rozdział 7 i 8 to jedna całość. Wydarzenia z 7 prowadzą to tych z 8, no i nie będę się rozpisywać.. Miłego czytania!
7.Wybuch wrażeń cz. 1

Cz.1 Badania
(Punkt Widzenia Belli)

Gabinet Carlisle'a. To w tym miejscu dowiedziałam się tylu ważnych rzeczy. Pochodzenie teścia, to przecież coś ważnego.
-I jak? - zapytałam zniecierpliwiona. Nie będę siedzieć bezczynnie, nie tym razem.
-Jesteś w ciąży - powiedział zdziwiony. - Ale trzeba cię przebadać.
-Ok - zgodziłam się i uśmiechnęłam ciepło.
-Bello, kochanie… - zaczął Edward nerwowo. - Może…
-Nie, Edwardzie -przerwałam mu.- I tym razem licz na syna.
Nie usunę ciąży, nigdy bym tego nie zrobiła. Może nawet już na to za późno.
---------------------------------------------------------------------------
Cz.2 Napad
(Narrator)

Dziewczyna o imieniu Rosalie szła spokojnie ulicami Seattle, gdy nagle usłyszała rozmowę paru mężczyzn;
-Spójrz - powiedział pierwszy, nie odrywając oczu od blondynki. - Jest boska.
-Wow…Czy takie kobiety istnieją na tym świecie? - zapytał trzeci z kolei.
-Nie, więc trzeba do niej zagadać - powiedział pierwszy. Drugi westchnął, kręcąc głową.
-Skoro takie kobiety nie istnieją to, jakim cudem ona idzie tuż przed nami? - zapytał ironicznie. - Pewnie jest zajęta, więc nie liczył bym na wiele.
Blondynka usłyszała nuty swojego dzwonka. Na wyświetlaczu widniało Emmett.
Odebrała telefon z uśmiechem, zatrzymując się.
-Cześć, kochanie - uśmiechnęła się lekko, gdy usłyszała dobrze jej znany głęboki, męski głos.
-Witaj - powiedziała cicho. - Stęskniłeś się, misiu?
-Tak, tęsknie! Kiedy wracasz? Na zakupach byłaś przecież wczoraj. Zakupy to zło!- oznajmił z wrzutem.
-Misiu… - próbowała go udobruchać - nie przesadzaj, wrócę niebawem. Niespodzianka dla naszej Renesmee. Alice ci to wytłumaczyła.
-Niespodzianka dla Lochy, rozumiem. A przy okazji kup jej nowe radio do auta.
-Ej, nie mów na Nessie LOCHA! - powiedziała naburmuszona. - Nie wolno tak.
-Dobrze Rosie, wracaj jak najprędzej. Kocham cię - powiedział pospiesznie.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia! - odpowiedziała i rozłączyła się. Kątem oczu patrzyła na mężczyzn rozmawiających o niej. Tak, o niej. Szła dalej, nie zwracając na nich uwagi. Nagle ci mężczyźni zaczęli iść w jej kierunku. Nie wiedzieli nawet, jakie niebezpieczeństwo ich czeka.
----------------------------------------------------------------------------------------
cz. 3 W szkole
Parking Szkoły Muzycznej
( Punkt Widzenia Renesmee)

Piosenkę, którą zaśpiewaliśmy, wymyśliłam na poczekaniu, kiedy byłam na zakupach.
Weak, było świetnym utworem.
[VERSE 1:]
I don't know what it is that you've done to me
But it's caused me to act in such a crazy way
Whatever it is that you do when you do what you're doing
It's a feeling that I want to stay
'Cuz my heart starts beating triple time
With thoughts of lovin' you on my mind
I can't figure out just what to do
When the cause and cure is you, you

[CHORUS:]
I get so weak in the knees
I can hardly speak, I lose all control
Then somethin' takes over me
In a daze, your love's so amazing
It's not a phase
I want you to stay with me, by my side
I swallow my pride
Your love is so sweet, it knocks me right off of my feet
Can't explain why your lovin' makes me weak

[VERSE 2:]
Time after time after time I've tried to fight it
But your love is strong, it keeps on holdin' on
Resistance is down when you're around, pride's fading
In my condition I don't want to be alone
'Cuz my heart starts beating triple time
With thoughts of lovin' you on my mind
I can't figure out just what to do
When the cause and cure is you, you

[CHORUS]

[BRIDGE:]
I've tried hard to fight it
No way can I deny it
Your love's so sweet
It knocks me off my feet

[CHORUS]

[BRIDGE 2:]
I get so weak
Blood starts racing through my veins
I get so weak
Boy it's somethin' I can't explain
I get so weak
Somethin' 'bout the way you do the things you're do-oo-oo-in'
Knocks me right off of my feet (off my feet)
Can't explain why your lovin' makes me weak (I get so)
[CHORUS TO FADE] *

Piosenka wszystkim się podobała, więc pani Meg postanowiła, żebym zaśpiewała na konkursie.
No może nie spodobała się wszystkim… Dwóm blondynkom nie.
Później ćwiczyliśmy układ do mojej piosenki.
Gdy skończyliśmy, chciałam iść do szatni jak inni, ale Meg mnie zatrzymała.
-Vanesso, masz talent, chciałabym żebyś przygotowała coś wyjątkowego na ten konkurs -oznajmiła cicho. - Postaraj się.
-Postaram się - zapewniłam ją, uśmiechając się przyjaźnie.
Gdy weszłam do szatni, Camilla już wychodziła.
-Do zobacznia, Cam! - zawołałam za nią.
-Do zobaczenia, Nessi!
--------------------------------------------------
*JoJo-Weak


Będzie się działo, tyle wam powiem Smile

Honey


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Honey dnia Czw 16:06, 17 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renesmee
Moderator



Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 1309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 17:29, 19 Mar 2011 Temat postu:

Nikt nie czyta? A ja to co? Hm? Very Happy

Lubię to opowiadanko. Podoba mi się, że Nessie rozwija się w muzyce, a Bella znów jest w ciąży. Renesmee będzie miała braciszka lub siostrzyczkę. Ciekawe kiedy się o tym dowie i jak na to zareaguje.
Czekam na kolejny rozdział, Nessie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 18:17, 19 Mar 2011 Temat postu:

Nie spodziewasz się tego, co się teraz stanie. Ale to dobrze że się tego nie spodziewasz, bo gdy to się stanie niespodziewanie, to być może spadniesz z krzesła. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reneesme1
Administrator



Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Forks
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 10:36, 20 Mar 2011 Temat postu:

chryste, ale mnie zaciekawiłaś. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Wrzuć go jak najszybciej. A opowiadanie jest boskie !!!!!!!!!!!!!!! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 18:27, 20 Mar 2011 Temat postu:

Uwaga, uwaga! Mam bonus, dwa rozdziały na raz! Cieszycie się? No ja myślę. Rozdział 9 został podzielony na części, no i cóż jeszcze powiedzieć..
Miłego czytania!

|8|Wybuch wrażeń cz. 2

Camilla stała się moją dobrą znajomą, kimś w rodzaju przyjaciółki. Przez te ledwie parę godzin, to tak jakby… Przyjaźń od pierwszego wejrzenia.
Była mądra i wyrozumiała, a czasem dobrze porozmawiać z kimś, kto nie jest wampirem, i nie czyta w twoich myślach.

Na parkingu czekały na mnie mama i ciocia Alice. Ta pierwsza była cała roztrzęsiona.
-Cześć, coś się stało? – zapytałam zmartwiona zachowaniem rodzicielki. – Dlaczego macie takie miny?
-Przeprowadzamy się – oznajmiła Alice bez cienia uśmiechu na twarzy. To było do niej nie podobne; poważny ton głosu i usta wykrzywione w grymasie. Co się z nią stało?
-Ale...Ale dlaczego? – zdziwiłam się. – Co się stało?
-Kochanie, nie martw się, wszystko ci wytłumaczymy po drodze – odparła mama cicho.
Wsiadłam do auta i poczekałam, aż zaczną mówić.
- Rosalie zaatakowała paru mężczyzn w Seattle – wyjaśniła kwaśno Alice.
-Zaatakowała? To do niej nie podobne. - wyznałam szczerze zaskoczona. – Przecież Rose ma taką samokontrolę…
Alice skrzywiła się jeszcze bardziej.
-Wysłuchaj do końca i nie przerywaj, okej? – rozkazała.
-Dobrze – zgodziłam się.
-Zginęli ciosem w głowę, nie wypiła ich krwi. Zachwycali się jej urodą w nieprzyzwoity sposób - wyjaśniła mama szeptem.
-I w związku z tym musimy się wyprowadzić – skwitowała Alice.
-Gdy ten pies się o tym dowiedział, pokłócił się z ojcem… - powiedziała mama. Ten pies? Coś tu nie gra… Bella lubi Jacoba, a bynajmniej lubiła.
-I doszło do nieprzyjemnej konfrontacji między nimi – dokończyła szybko.
-Nic poważnego im się nie stało, prawda? – zmartwiłam się. Czemu tata tak nie lubi mojego lubego? Kocham Jacoba i mam zamiar spędzić z nim resztę życia. Edward musi się z tym pogodzić.
-Nie – odpowiedziała Alice. – Nic im się nie stało.
-Ale są też dobre wieści – rzekła mama, a jej usta ułożyły się w blady uśmiech.
-Jakie? – zapytałam ciekawa.
-Jestem w ciąży – odparła, dotykając swojego brzucha.
-Gratuluję – powiedziała Alice zdziwiona. – Cudowne wieści. Mam nadzieję, że Volturi się nie przyczepią.
-Też mam taką nadzieje… Fajnie będzie mieć rodzeństwo – Spróbowałam się uśmiechnąć, ale chyba wyszedł z tego bardziej grymas, niż uśmiech.
-Kiedy się przeprowadzamy, no i dokąd?
-Na Alaskę. Mamy dwa dni. Alice miała wizję o twoim konkursie – powiedziała mama. – Gratulacje.
-Dzięki. Mamo, o co chodzi z tą ciążą? – zapytałam. – Jesteś wampirzycą, a one raczej nie zachodzą w ciążę.
-Nigdy nie byłam normalna, ale wiesz, to ma swoje dobre strony. Jestem jedyna w swoim rodzaju.
Myślami byłam daleko, nie słuchałam mamy. Tylko jedna osoba siedziała teraz w mojej głowie.


Odetchnęłam głęboko. Usłyszała jak Meg wywołuje moje imię. Ruszyłam w stronę głosu. Czas się wykazać.
Ujrzałam mamę, siedzącą na samej górze. Wzięłam jeszcze jeden oddech i zaczęłam śpiewać:



It's funny when you find yourself
Looking from the outside
I'm standing here but all I want
Is to be over there
Why did I let myself believe
Miracles could happen
Cause now I have to pretend
That I don't really care

I thought you were my fairytale
A dream when I'm not sleeping
A wish upon a star
That's coming true
But everybody else could tell
That I confused my feelings with the truth
When there was me and you

I swore I knew the melody
That I heard you singing
And when you smiled
You made me feel
Like I could sing along
But then you went and changed the words
Now my heart is empty
I'm only left with used-to-be's
And once upon a song

Now I know your not a fairytale
And dreams were meant for sleeping
And wishes on a star
Just don't come true
Cause now even I can tell
That I confused my feelings with the truth
Because I liked the view
When there was me and you...

I can't believe that
I could be so blind
It's like you were floating
While I was falling
And I didn't mind...

Because I liked the view
I thought you felt it too
When there was me and you...






Łzy ciekły mi po policzkach. Myślałam tylko o jednej osobie. Mam nadzieję, że to usłyszysz tato.

Z tłumu było słychać różne odgłosy. Próbowałam je zrozumieć.
-Co ona śpiewa? Nie tak się umawiałyśmy - To był głos Meg. Nie była zadowolona.
-BIIIISS! – krzyknął Josh.
-Chcecie więcej?! – zapytałam, wycierając łzy z twarzy.
-Tak!!! – Słyszałam wszystko, jakby przez mgłę. Zaczęłabym śpiewać, lecz nagle usłyszałam głos jakiejś kobiety, z pewnością ważnej, oraz mamy.
-Jest świetna. Powiedz mi, czy twoja siostra zawsze jest taka…Przygaszona? – zapytała.
-Nie, po prostu… - zaczęła - chłopak - dokończyła, a mi łzy ciekły już ciurkiem.
Podeszłam do gitarzysty i podałam mu nuty.
Zaczęłam śpiewać.

-Was only just the other day,
when all this felt so real,
Like nothing could go wrong,
was like a never ending dream,
nothing ever changed,
For so long,

BRIDGE
But now you've gone away,
And I've tried turning the page,
and its just not the same,

CHORUS
But I'm breathing in,
And I'm breathing out,
I'm wide awake,
But i can't hear a sound,

Though I'm breathing in,
I can't think about,
Another you, Another me, Another now.


2.Where do i go from here,
I've never felt so strange,
I've never felt so torn,
Cause ever since you came my way,
I learned to live by you,
and now I'm on my own,

BRIDGE
I know i need some time,
To leave all this behind,
Cause I'm still hanging on,

CHORUS
But I'm breathing in,
And I'm breathing out,
I'm wide awake,
But i cant hear a sound,

Though I'm breathing in,
I cant think about,
Another you, another me, another now.

3.
Sitting here, all alone,
Don't wanna move, nowhere to go,
Nothing's real, just wanna hide,

BRIDGE
Cause your not here

CHORUS
But I'm breathing in,
And I'm breathing out,
I'm wide awake,
But i cant hear a sound,

I'm breathing in,
And I'm breathing out,
I'm wide awake,
But I cant hear a sound,
Though I'm breathing in,
I cant think about,

Another you, Another me, Another now*

Płakałam, naprawdę płakałam. Ulżyło mi trochę. Camilla też płakała, tylko ona z moich znajomych wiedziała o przeprowadzce. Zostawiłam mikrofon i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją mocno.
-Masz do mnie codziennie dzwonić... I wysyłać emalie! - wykrztusiła przez łzy.
-Będę, ale ty też – szepnęłam. – Jesteś wymarzoną przyjaciółką… ale muszę już znikać.
Puściłam ją i wyszeptałam, by pamiętała o mnie, i że będę tęsknić.
Podeszłam do mamy.
-Już pożegnałam się z Camillą, możemy wyruszać.



|9| Ostra Jazda

Część Pierwsza : Pożegnanie

Rodzice wyszli do dziadków, podczas gdy ja się pakowałam. Wiedzieli o tym, że potrzebuje samotności. Ktoś zapukał do okna. Ujrzałam tam znajomą, bliską mi osobę.
-Jake… - szepnęłam rozżalona.
-Czy mogę wejść? – spytał głupio.
-Oczywiście, że tak - odparłam i otworzyłam mu okno. Wskoczył do pokoju.
-Kocham cię, ale… - zaczęłam.
-Ale co? - przerwał mi.
-Nie wiem, co o tym myśleć, Jacob – szepnęłam, siadając na łóżku.
-Nienawidzisz mnie? – zapytał głosem przepełnionym bólem. Cierpiał, wpojenie nie pozwala na to, by rozdzielono jabłko. Dwie połowy muszą być razem.
-Nie nienawidzę cię – zaprzeczyłam. - Ja…- znów nie wiedziałam, jak wyrazić to słowami. -Kocham cię i chcę z tobą być na zawsze.
-Ale jednak, nie przekonałaś ich – powiedział ze smutkiem w oczach. Usiadł obok mnie.
-Jacob, związki wymagają poświęceń - mruknęłam z bólem. - Czasem trzeba odejść, by potem wrócić… I kochać jeszcze mocniej. - Położyłam rękę na jego sercu.
-Ale... - Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-Z przeznaczeniem nie wygrasz… - szepnęłam.
Pocałowałam go delikatnie w usta.
-Żegnaj... – pożegnałam się, a po moich policzkach popłynęły bolesne łzy. Jeszcze raz mnie pocałował tyle, że namiętnie.
-Bądź szczęśliwa... – powiedział, wychodząc przez okno. Rozpłakałam się na dobre.
-Czekaj! – krzyknęłam i nachyliłam się, by móc coś ujrzeć spod ścian lasu. Jednak mojego ukochanego już nie było. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać w poduszkę.
---------------------------------------------------------------------------------------
Część Druga : Wypadek

Jechałam z Emmettem, Rose, mamą i tatą. W głowie układały mi się tylko słowa "Bądź szczęśliwa..". W oddali słychać było bolesne wycie wilka. Moje oczy były pełne łez.
I always needed time on my own
I never thought I'd need you there when I cry
And the days feel like years when I'm alone
And the bed where you lie
Is made up on your side.

When you walk away
I count the steps that you take
Do you see how much I need you right now?

When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.

I've never felt this way before
Everything that I do
Reminds me of you
And the clothes you left
They lie on my floor
And they smell just like you
I love the things that you do.

When you walk away
I count the steps that you take
Do you see how much I need you right now?

When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.

We were made for each other
Out here forever
I know we were
Yeah, Yeah.

All I ever wanted was for you to know
Everything I do I give my heart and soul
A can hardly breathe, I need to feel you here with me
Yeah.

When you're gone
The pieces of my hear are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you." **

Tą piosenkę mam w głowie...Ułożyłam ją teraz, na poczekaniu. Nagle usłyszałam pisk opon i huk. Potem już była tylko ciemność.
---------------------------------------------------------------------------------
Część Trzecia : Anioły istnieją

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Było to białe pomieszczenie. Nagle podeszła do mnie świetlista osoba. Miała na sobie białą szatę i… skrzydła?! Zaraz zaraz…Gdzie ja jestem?
-Witaj, jestem Helen – powiedziała delikatnym głosem.
-Gdzie ja jestem? – zapytałam wystraszona.
-W miejscu przejściowym. – odpowiedziała Helen.
-Ej, powinnam od razu trafić do piekła – wyznałam zdziwiona.
-Oj, to że jesteś pół wampirem nie znaczy, że jesteś zła – powiedziała, potrząsając głową.
-Właściwie, to dlaczego ty ze mną rozmawiasz, a nie jakiś inny anioł? – zapytałam ciekawa.
Helen uśmiechnęła się delikatnie.
-Jestem za ciebie odpowiedzialna – powiedziała. – Jestem twoim aniołem stróżem.
-Och, ja muszę tam wracać…- tłumaczyłam się anielicy.
-Nie. Pierw musisz mi powiedzieć o twoich uczuciach – rzekła, patrząc na mnie.
-Więc jestem smutna... – zaczęłam wymieniać – zawiedziona, nierozumiana...- wyznałam.
-Musimy zmienić twoje uczucia na; szczęśliwa i pełna życia. – powiedziała radośnie. – Później wymażemy ci całą pamięć, dla bezpieczeństwa. Mamy na to tylko miesiąc. Im szybciej się tym zajmiemy, tym szybciej wybudzisz się ze śpiączki. - powiedziała.
Pozostaje mi tylko czekać...
-------------------------------------------------------------------------------------------
**Avril Lavigne "When You're Gone"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 16:08, 24 Mar 2011 Temat postu:


10.Wybudzenie


Otworzyłam oczy.
Świat był taki zamglony… Obok mnie siedziała blondynka. Była piękna.
- Obudziła się! Carlisle! Edward! Bella! Alice! Jasper! Esme! Emmett! – krzyczała. Do pokoju weszło siedem osób.
- Gdzie ja jestem? – spytałam przestraszona.
- W szpitalu – odezwał się wysoki mężczyzna w białym fartuchu. Pewnie Lekarz, pomyślałam. Ale kim oni są? Nagle miedzianowłosy chłopak wyszeptał coś do brązowowłosej dziewczyny, stojącej u jego boku.
- Kim wy jesteście? – zapytałam nadal przestraszona.
- Twoją rodziną. Nie pamiętasz nas – Dziewczyna obok miedzianowłosego była bliska płaczu.
- Bello, uspokój się – szepnął miedzianowłosy, obejmując ją w tali.
- Kim ja jestem? – zapytałam, uświadamiając sobie, że nic nie pamiętam. Doktor podszedł do mnie i mnie zbadał.
- Więc nic nie pamiętasz? Zupełnie? – pytał, dotykając mojej głowy. Jego ręka była strasznie zimna. Brrr!
- Carlisle, ona nic nie pamięta, nic...Nawet kim jest – odparł miedzianowłosy.
- Nazywasz się Renesmee Carlie Cullen – powiedziała dziewczyna, przypominająca małego chochlika.
- Resztę powiemy ci w domu – dodała blondynka.
Domu?
---------------------------------------------------------------------------------------
Dom na Alasce, Punkt Widzenia Renesmee

Dojechaliśmy do mojego nijakiego domu, którego w ogóle nie pamiętam.
Mam na imię Renesmee, dziwnie...A na drugie mam Carlie. Tp takie Charlie bez ,,h". Jednak to nic mi nie przypomina. Właśnie wysiadam ze srebrnego Volvo i zauważyłam średni dom, posiadający trzy piętra koloru miodowego, jak oczy każdego z mojej ,,rodziny’’. A co jeśli oni mnie wkręcają? Ale w końcu byłam w szpitalu, nie oddali by mnie obcym ludziom. Prawda?
- I jak? – zapytał mięśniak. Przedtem się nie odzywał.
-Wow – wydusiłam z siebie. – Mieszkam w takim miejscu?
- I tak trzymać, Ness. Grunt to żeby się nie załamywać - Ness!? Jestem aż takim potworem, by nazywać mnie Ness!? Miedzianowłosy zachichotał. A temu co do śmiechu?
- Dobra, jesteśmy na miejscu. Chcę wiedzieć, kim jesteście – powiedziałam stanowczo.
- Dobrze, Renesmee – odezwała się dziewczyna, wysiadająca z auta. Przynajmniej nie nazwała mnie Ness, a z tym osiłkiem jeszcze się policzę…Niech tylko zdobędę jakąś okazje...Rudy znowu zachichotał. Czy on ma coś z głową? Weszłam do środka domu i przeszłam przez niebieską zasłonę(jak się okazało do salonu z ładnym wystrojem). Za mną weszedł Rudy, osiłek, blondynka i brązowowłosa. Inni byli w środku
- Więc Renesmee, musimy ci wszystko wytłumaczyć od początku do końca. Od czego zacząć? – zastanawiał się lekarz
- Może się przedstawicie? – zaproponowałam.
- Jestem Alice – odezwała się pani chochlik, uśmiechając się szeroko.
- Ja nazywam się Jasper – przedstawił się wysoki blondyn i uśmiechnął się delikatnie.
- Mówią na mnie Emmett, ale kto tam wie? Może jestem grizzly? – odezwał się mięśniak, donośnie się śmiejąc.
- Nie przejmuj się nim. Jestem Rosalie, ale mów mi Rose – powiedziała blondynka i uśmiechnęła się ciepło. Zostali tylko rudy i brązowowłosa, lekarz i karmelowowłosa.
- Ja jestem Bella i…jestem twoją matką - powiedziała brązowowłosa, a ja otworzyłam szeroko usta. W takim razie rudy jest moim ojcem. Ale kiedy ona zdążyła mnie urodzić? Wygląda na góra 19 lat… Ej! Ona coś ma zbyt duży brzuch.
- Ja jestem Edward. Jestem twoim ojcem – stwierdził rudy. – Co już odkryłaś i nie mów na mnie rudy.
Czy ja powiedziałam to na głos?
- Jestem Carlisle i tak jakby jestem twoim dziadkiem – odezwał się lekarz i uśmiechnął się do mnie.
- Jestem Esme i mogę powiedzieć, że jestem twoją babcią – powiedziała kobieta z miłym wyrazem twarzy. Fajnie, mam dziadków, którzy wyglądają jak moi rodzice i rodziców, którzy wyglądają jak moje rodzeństwo. Czy wszyscy są jacyś świrnięci?
Nieśmiałym krokiem podeszłam do Belli a' la Mamy. Przyjrzałam się jej uważnie.
- Mam pytanie – powiedziałam, patrząc w podłogę.
- Pytaj, o co chcesz, masz prawo wiedzieć – oznajmiła, a gdy na nią spojrzałam, jej usta były wykrzywione w pocieszającym uśmiechu.
- Jesteś w ciąży? – zapytałam nieśmiało.
- Racja, jesteś spostrzegawcza – odparła.
Blondynka zwana Rosalie, spojrzała na Bellę z szeroko otwartymi oczami.
- Ale... ale…przecież...wampirzyce...nie mogą! – krzyknęła, wlepiając wzrok w brzuch mamy.
Zaraz...WAPMIRZYCE? JAK TO WAMPIRZYCE!?
- Przepraszam, może źle usłyszałam...Wampirzyce? – Wystraszyłam się nie na żarty. Dzisiaj już chyba nic mnie nie zdziwi.
- Rosalie, teraz spróbuj to jej wytłumaczyć, tak by nie być idiotką – rzuciła Alice.
Przełknęłam głośno ślinę. Wampiry, dziwna rodzina, amnezja... I co jeszcze? Ciasteczko?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IsabellaCullen
Administrator



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1171
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciałem w Puławach/ duszą i myślami w Forks
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Czw 17:01, 24 Mar 2011 Temat postu:

Bardzo Ciekwie piszesz. Nie pędzisz z fabułą. Ładnie opisujesz emocje i wprowadzasz czytelnika w swój świat. Nie komentowałam dawno twoich rozdziałów, ale wież mi żę jestem twoją wielką fanką. Trzymam kciuki i czekam na kolejny rozdział,

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Pią 14:23, 25 Mar 2011 Temat postu: 11.Ale chyba nie zamierzacie mnie zjeść?

11. Ale chyba nie zamierzacie mnie zjeść?

Rosalie zmieszała się i spojrzała na mnie niepewnie.
-Nessie... – zaczęła.
-No nie, znowu to głupie przezwisko? – obruszyłam się. Nie rozumiałam tego, czy ja naprawdę przypominam potwora z Loch Ness?
-Nie – szepnął cicho ,.tata’', powstrzymując się od chichotu. Jednak nikt tego nie zauważył, bo po chwili w pomieszczeniu zrobiło się strasznie głośno.
-Przestań już! Jacob zawsze tak na ciebie mówił i nigdy nie miałaś mu tego za złe! – krzyknął Emmett.
-Dobrze, już dobrze... – uspokajałam Emmetta. – Ale kim jest Jacob? Był moim znajomym, a może przyjacielem? – zaciekawiłam się. Skoro nic nie pamiętam, muszę sobie to przypomnieć, a to oznacza, że muszę zadawać dużo pytań!
-Nie ważne – odparła Rosalie lekceważąco. – Musimy ci wiele wytłumaczyć.
-Czekam.
Wszyscy byli zakłopotani. Widocznie nie wiedzieli, co powiedzieć.
-Renesmee... Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, ale nie jesteśmy zwykłą, ludzką rodziną.
-Tego to się domyśliłam – oznajmiłam. – Jesteśmy rodziną wariatów.
,,Mama’’ była widocznie niezbyt zachwycona moją odpowiedzią. Może ją czymś uraziłam?
Alice, siedząca najbliżej mnie, pokręciła przecząco głową.
-Zaraz się tu zestarzeje! – zażartowałam. – Powiedzcie wreszcie prawdę.
Jednak nikt się nie śmiał z mojego żartu. Wszyscy byli w ponurym humorze.
-W tym rzecz… Że się nie zestarzejesz... Ponieważ... – Alice przerwała i spojrzała na mnie, sprawdzając moją reakcję.
-Ponieważ jesteś hybrydą. Pół wampirzycą, a pół człowiekiem. A my jesteśmy rodziną wampirów – dokończyła dobitnie Bella.
Spojrzałam na moją rodzinę zdezorientowana. Ale jak to? Przecież… Nie wyglądają na zabójców, wręcz przeciwnie! Carlisle jest lekarzem, na miłość boską! Wystraszyłam się nie na żarty.
-Zaraz wszystko ci opowiemy, jak to się stało, i kim dokładnie jesteśmy…
Kim? Ja wiem, kim wy jesteście! Mordercy i krwiopijcy, od co! ,,Tata’’ ( Jeżeli mogę go tak nazwać) prychnął.
- Ale czy ty… czy wy... Ale chyba nie zamierzacie mnie zjeść? – pisnęłam. Wszyscy się roześmiali.
-Skądże znowu! – zaprzeczyła babcia. – Jesteśmy rodziną, nie wyrządzimy ci krzywdy.
Odetchnęłam z ulgą.
-Może opowiem ci twoją… naszą historię – zaczęła Bella. – Gdy miałam siedemnaście lat, przeprowadziłam się do Forks, do taty. Spotkałam tam Cullenów i zainteresowałam się nimi, byli inni. A zwłaszcza twój ojciec, Edward – Uśmiechnęła się delikatnie na samo wspomnienie. – Po wielu trudnościach, problemach i przeszkodach nadal byliśmy razem. Miłość pokona wszelkie przeszkody, a nawet śmierć. Bo w pewnym sensie jesteśmy martwi. Gdy skończyłam liceum, pobraliśmy się. Ale nikt nie przypuszczał, że możesz powstać ty... Nigdy nie chciałam mieć dziecka, ale gdy już zaszłam w ciążę, poruszyłaś się... Odkryłam w sobie instynkt macierzyński. A twój ojciec zapewniał mnie, że nie będzie mógł dać mi dziecka, i tu niespodzianka… Urodziłam cię i zostałam przemieniona w wampirzycę. Żyjemy długo i szczęśliwie, aż do teraz... No może nie tak szczęśliwie, ale takie jest życie. – Uśmiechała się promiennie, patrząc mi w oczy. Jej wzrok był przenikliwy i macierzyński. Przez następne godziny tłumaczyli mi, co mogę, a czego nie. Kto to Volturi, jak mam się zachowywać przy ludziach itp. Ale najbardziej zaintrygowała mnie informacja o darach. Alice przewidywała przyszłość, Edward czyta w myślach, Jasper kontroluje emocje, a Bella potrafi wytworzyć mentalną tarczę. Okazało się, że ja też mam dar, ale gdy dotykałam dłonią ich policzków, nic się nie działo. Dziadek stwierdził, że powodem tego może być wypadek.

Parę tygodni później, Punkt Widzenia Renesmee

Wszystko działo się po swojemu; wszyscy pomagali mi na swój sposób. Jednak mieli mało czasu. Każdy miał swoje zajęcia. Za to moi ,,rówieśnicy’’ chodzili do szkoły. Najwięcej uwagi poświęcał mi Jasper. On nie chodził do szkoły, bym mogła sobie przypomnieć, jak najwięcej. Tak zadecydował, a wszyscy na tym przystali. Wiedziałam, co powinnam, o wampirach i o moim pochodzeniu. Lecz czegoś mi brakowało.
Pewnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Wówczas była punktualnie 6 rano, więc by zabić czas, postanowiłam pogrzebać trochę w moich rzeczach.
-Warto sobie coś przypomnieć – mruknęłam, podnosząc się leniwie z łóżka.
Podeszłam wolno do pierwszej szafki przy łóżku i otworzyłam szufladę. Jednak ta była błędem. Leżała tam głównie bielizna oraz garść rajstop. Zamknęłam ją pospiesznie i otworzyłam drugą. Leżało tam parę drobiazgów. Najbardziej rzucał się w oczy potężny biały album. Na jego okładce wyryte było moje imię dużymi, złotymi literami. Zaciekawiona wyciągnęłam go jednym ruchem ręki. Usiadłam na łóżku i położyłam go na kolanach. Otworzyłam go, po czym przejechałam palcem po złotych literach, które głosiły: ,,Mała rewia mody od Alice!’’. Uśmiechnęłam się do siebie. Przeszłam na następną stronę. Było tam pełno zdjęć małej dziewczynki. Podniosłam album wyżej, gdy nagle wyleciało z niego zdjęcie. Podniosłam je i ujrzałam mnie z jakimś chłopakiem.
Padał deszcz, mimo to było mi ciepło. Czułam na sobie ciepłe i silne ramiona mojego ukochanego. Całowaliśmy się.
-Zauważyłeś, że pada deszcz? – zapytałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Tak, ale to tylko dodaje romantyzmu – mruknął i pogłaskał mnie po policzku. – Jesteś centrum mojego wszechświata – szepnął, i spojrzał na mnie z miłością.

Wsadziłam to zdjęcie na koniec albumu i dotknęłam mojego policzka. Ta wizja wydawała się taka rzeczywista! Spojrzałam na kolejne zdjęcia. Pierwsze z nich przedstawiało mnie, dmuchającą bańki mydlane. Na drugim zdjęciu byłam na łące z kwiatami, a na trzecim byłam malusieńka. Zgłodniałam, więc odłożyłam album na miejsce i szybko się ubrałam.
-Wychodzę! – krzyknęłam, wyskakując przez okno. Pobiegłam do lasu z uśmiechem na ustach. Upolowałam parę sarenek, gdy nagle poczułam zapach wampira. Jednak nie był to zapach nikogo z Denalczyków, ani z mojego klanu. Odwróciłam się i ujrzałam piękną wampirzycę z krwistoczerwonymi oczami. Miała cudowne czarne loki.
-Witaj, nazywam się Marie – powiedziała i uśmiechnęła się szyderczo. – Obserwuję cię od pewnego czasu i niedługo będziesz musiała się pożegnać z rodzinką – ciągnęła, wolnym krokiem obeszła mnie dookoła. Przyglądała mi się uważnie.
-Nie zrobisz im krzywdy.
-Nie! Im nic nie zrobię. Odzyskam Jaspera i zabiję ciebie. Ale twoja śmierć będzie długa... –oznajmiła i wbiła mi coś w brzuch. Jęknęłam z bólu, a potem przed moimi oczami zawitała ciemność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Honey dnia Pią 14:43, 25 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Honey
Moderator



Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Książkę piszesz?
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 19:18, 02 Kwi 2011 Temat postu:


12.Już wszystko pamiętam!


Otworzyłam oczy, nie wiedząc, co się dzieje. Wyczuwałam moje potencjalne pożywienie, czyli krew.
Doskwierał mi głód, ale nie było na to czasu. Maria uciekła. Mogła przynajmniej zaoszczędzić mi bólu, ale nie! Nas zawsze muszą dopadać jakieś mściwe i sadystyczne wampiry... To rodzinne. Chyba wykrwawię się na śmierć. No cóż...Trzeba próbować wstać. Au...Nie udało się. „Tata" nie usłyszy moich myśli, jestem za daleko... Jakieś 40 kilometrów od polany, na której zaczęłam polowanie i 20 kilometrów od tej polany, prowadzącej do domu. Może...Nie, jestem wykończona. Gdyby udało mi się zapolować...Nie, wtedy też nie. Spojrzałam na niebo, na którym gwiazdy błyszczały jak należy. Ech.. Jeżeli dojdę do tamtej polany, to od niej już z górki... Uda mi się, musi mi się udać... Po prostu musi! Wtedy odpocznę...
------------------------------------------------------------------
40km=20 min biegu pół-wampira

Okej, inna polana niż przedtem, ale mi pasuję. Trochę odpoczynku w niczym nie zawadzi. Już nie daleko. Usiadłam na ziemi, gdy usłyszałam jakiś hałas. Nagle coś poruszyło się w krzakach.
- Ej! Czy ktoś tu jest?
- W tak młodym wieku... – mruknęłam do siebie i podniosłam się z ziemi. Mam złe przeczucia, co do tego miejsca. Ruszyłam się o krok. Ktoś wyszedł zza krzaków.
- Ymm... Jestem Max, a ty...? – zapytał rozmarzony. Wampir, no kto by pomyślał?
- Moja krew z pewnością jest cudowna, wamp. – Postanowiłam dolać oliwy do ognia.
- Skąd ty... Zresztą, i tak zaraz umrzesz, a przed tym zdarzeniem, trochę się zabawimy. – Uśmiechnął się szyderczo.
- Czy nie może mnie zaatakować ktoś niezboczony i nie sadystyczny? – zapytałam na głos.
- Mała, radzę ze mną nie zadzierać! – oznajmił i zaczął mnie gonić. Pobawimy się w kotka i myszkę? Przykro mi, nie mam ochoty... – pomyślałam, biegnąc w stronę domu.

(15 min. później)

Dom...KREW...krew...dom...
Opadłam na taras zmęczona.
- Krwi... – szepnęłam. Potem już była tylko nicość i ciemność.
- Alice, kiedy ona się obudzi? – zapytał aksamitny baryton.
- Niedługo – zaświergotał jakiś kobiecy sopran. To chyba Alice.
- Kto ją tak załatwił? – Zastanawiał się głośno posiadacz aksamitnego barytonu.
- Po zapachu… - odezwała się trzecia osoba.
- Co!? – zapytała Pierwsza ze zdziwieniem.
- Po zapachu poznaje, że to Maria – odezwała się Osoba Trzecia z ironią w głosie. – Edwardzie, nie przerywaj mi w pół zdania.
- Maria..!? – Alice nie była tą informacją zadowolona.
- Ostatnio przypominałem Nessie jej...życie. Myślę, że Maria pomyliła Ness z tobą – wyjaśnił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.thetwilightsagafanfiction.fora.pl Strona Główna ->
FanFiction
/ Kącik pisarza
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin