Autor Wiadomość
Honey
PostWysłany: Śro 8:49, 29 Cze 2011    Temat postu:

Dziwne, gdyż... Ja chyba nie dodałam Maski na gryzonia Wink
Ale dziękuję za miłe komentarze!
bells123
PostWysłany: Sob 13:52, 25 Cze 2011    Temat postu:

Haha.. a ja to ff czytałam na chomiku przez przypadek.
Ale fajnie.
Dobra komentarz tu dam.
Zaciekawiłaś mnie, masz fajny styl pisania itp.
Twilight01
PostWysłany: Nie 17:06, 12 Cze 2011    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadanie. Bella ciągle dręcząca ojca, na dodatek Ara?
Dobrze, zrobiła że powiedziała wszystko Cullenom. I widać, że Edward trafił na kogoś z kimś może się powyzywać. Zobaczymy co dalej z tego będzie, ale wiemy już że będzie zabawnie. Dzięki
Invincibile
PostWysłany: Nie 18:29, 22 Maj 2011    Temat postu:

Zdecydowanie mi się podoba. Taka miła odmiana. Bella niekanoniczna, ale to dobrze. Kanoniczne postacie są nudne [mówi to ta, co w swoim ff ma postacie jak najbardziej kanoniczne, ale spoko ;D]
Reneesme1
PostWysłany: Nie 13:00, 22 Maj 2011    Temat postu:

Super ff. Mnie też wciągnęło. To coś innego niż dotychczas, a Bella jest super Smile pozdrawiam
Tiffani
PostWysłany: Sob 22:29, 21 Maj 2011    Temat postu:

Świetne ;D Oczekuję na dalszy part Smile Już mnie wciągnęło Smile
Honey
PostWysłany: Sob 15:56, 21 Maj 2011    Temat postu:

Rozdział 3: Demonstracja

Isabelle czując zapach, odwróciła się gwałtownie. Stała tam trójka wampirów.
Dwóch mężczyzn i kobieta; pierwszy miał złote włosy do podbródka. Na jego bladej skórze widać było wiele blizn w kształcie księżyca. Instynktownie sprężyła się i przygotowała się do ataku. Nagle poczuła falę spokoju i zauważyła też, że chłopak ma złote oczy. Drugi miał miedziane, e tam miedziane, rude włosy, które układały się w nieład. Jego skóra była naturalnie biała jak śnieg, oraz nieskazitelnie olśniewająca. Długowłosa piękność miała sięgające do połowy pleców złociste włosy oraz nieskazitelną cerę i również złociste oczy. Patrzyli na Bellę zaciekawieni.
– Is, to są Edward, Rosalie i mój ukochany Jasper - zaświergotała Alice prosto do jej ucha. Bella mimowolnie się uśmiechnęła.
– Już wiem, dlaczego Aro tak się was obawia. Tyle darów... Same wizje by się przydały - przyznała otwarcie.
Zmarkotnieli.
– Ona jest od Volturich? - spytał rudy, mierząc ją wzrokiem. Carlisle podszedł do syna i położył mu rękę na ramieniu. – Skąd możesz wiedzieć, że mówi prawdę?
– Ona... Nas ostrzegła. Powiedziała o planie... Nie jest tak wierna jak inni - wytłumaczyła Emme… Nie. Emmett to ten mięśniak, a ona to chyba Esme, pomyślała Bella.
– Może kłamać – warknął rudy, mierząc ją wzrokiem.
– O ho, ho! Ktoś tu jest uprzedzony! Tylko dlatego, że nie ma wstępu do moich myśli... – Zaszydziła. – A ja jednak znam twoje myśli i radziłabym żebyś przestał się tak na mnie gapić, bo oberwiesz. – Zagroziła, kiwając palcem w jego stronę. Zaśmiał się tylko.
– Już się boję, a co mi takiego zrobisz? – spytał, śmiejąc się głośno. Uśmiechnęłam się niewinnie i wyciągnęłam dłoń, na której pojawiła się ognista kula.
– Mogłabym też sprawić, że wyparujesz, jeżeli taka opcja bardziej ci odpowiada!
– Isabello, uspokój się – odparł Carlisle stanowczo. Zacisnęła dłoń w pięść. – Dobrze, więc teraz powiedz mi dokładnie, o co chodzi w planie Ara.
Spojrzała na doktora i powiedziała:
– Mam was pilnować, w razie potrzeby interweniować. Wasza rodzina robi się coraz liczniejsza, to oznacza niebezpieczeństwo. Co oznacza korzyści – wyrecytowała beznamiętnym tonem. – Co oznacza bla, bla, bla, bla…
Edward gromił Isabelle wzrokiem, jednak w jego wzroku można było zobaczyć również pożądanie.
Alice przyglądała się sytuacji z zainteresowaniem.
– Nie mam nic do ciebie... Erwin…Edgar…Edmund… Przypomnij mi, jak się nazywasz? – spytała Is.
Edward westchnął.
– E – D – W – A – R - D – przeliterował swoje imię zirytowany.
– Mmm... No tak. Więc nie mam nic do ciebie i nie mam pojęcia, o co ci chodzi – zapewniła go.
Nie wiedziała, o co chodzi temu mężczyźnie, ani dlaczego z miejsca jej znienawidził. Ale niezbyt jej na tym zależało. Jedyne, co chciała, to położyć się spać.
Po chwili ciszy Isabella odparła:
– Wiem, że jesteście wampirami, ale ja jestem nim tylko w połowie i potrzebuję snu.
Esme pokiwała głową i powiedziała, patrząc na Isabelle opiekuńczo:
– Zaraz wyszykujemy ci pokój gościnny. Ale tylko na tą noc. Później trochę go ulepszymy... – W pośpiechu kiwnęła na tą niską... Chochlik... Alice! Znikły obie.
– Jutro pójdziemy na zakupy, ale dzisiaj pożyczę ci jakąś piżamę! Nie mogę już patrzeć na tą obdartą koszulę! Wilki cię zaatakowały? – Blondynka kręciła głową.
Isabelle zamyśliła się na chwilę i oznajmiła:
– Och, to część kamuflażu... A wilki to były w lesie... Takie duże... Jeden patrzył na mnie tak jakoś dziwnie... – Pokazała wielkość wilka rękami.
Nagle pojawiły się Esme i Alice ogłaszając, że zaprowadzą ją teraz do jej obecnego pokoju. Znalazły się tam w mgnieniu oka. Is rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to skromny pokój. Ściany były beżowe, było tu też jedno okno, ale było ogromne.
– Jak już mówiłam, ulepszymy go jutro – zapewniła ją Esme. – Rose zaraz przyniesie ci jakiś strój.
– Pewnie chciałabyś się również umyć, więc łazienka jest obok sypialni mojej i Jaspera – dodała Alice.
Coraz łatwej idzie mi zapamiętywanie imion, pomyślała Isabelle i zrobiła krok do przodu.
Podłoga wyłożona była miękkim dywanem. Przyjemnym dla stóp. W drzwiach pojawiła się Rosalie, obejmując wielkie pudło. Swobodnie weszła i położyła je na podłodze.
– Emm... Rosalie, miałaś przynieść tylko jakąś piżamę, nic więcej – przypomniała jej Isabelle.
–Ależ, Is! A kapcie, szlafrok, perfumy i kosmetyki? Szczotka do włosów? Ręcznik? – pytała, wyjmując rzeczy z pudła. – To wszystko będzie użyte!
– Is? – Zdziwiła się dziewczyna.
Gdyby Rosalie była człowiekiem, z pewnością by się zarumieniła.
– No wiesz, bo Is to skrót od Isabelli... Ale jak chcesz, mogę mówić do ciebie inaczej... – W jej głosie słychać było nutkę strachu.
–Nie! – Zaprzeczyła Isabell. – Nie musisz... Is jest okej – zapewniła ją. – Dziękuję – powiedziała po chwili.
IsabellaCullen
PostWysłany: Wto 18:03, 05 Kwi 2011    Temat postu:

I chyba się domyślam , kto wejdzie do pokoju xD.
Nie no to opowiadania najbardziej mi się podoba.
Taka Bella jest najlepsza. Też mam nadzieje tak jak Panna_Rose, że nie będzie od razu wielkiej miłości. Niech się dzieje!! Niech leci krew !!! No nie żart. To twoje opowiadanie i twoja wena. Czekam na kolejne rozdziały..

IC
Panna_Rose
PostWysłany: Wto 15:07, 05 Kwi 2011    Temat postu:

Hmm... Ciekawie. Chociaż ja na miejscu Belli bardziej bym się pobawiła z Cullenami Very Happy
No ale to ja.
Mam tylko nadzieję, ze nie będzie very big love tak szybko. Prawda?
Mam taką nadzieję. Za dużo jest takich opowiadań.
Pisz dalej.

P.R.
Honey
PostWysłany: Wto 13:06, 05 Kwi 2011    Temat postu:

Nadszedł nowy rozdział, czekam na pochwały i krytykę.

Rozdział 2: Czas nowej ery

22.07
Drogi pamiętniku,
właśnie spakowałam moje manatki i jestem gotowa do drogi. Kajusz mówi, że będę tam migiem.
Użyję moich mocy i znajdę się w lesie, u gór Olympic. Gdy znajdą mnie ci... Jak im tam? Cuttenowie, to mam udawać zagubioną. Ale niby, dlaczego mam się Ara słuchać? Nie widzę najmniejszej potrzeby, by nie powiedzieć Curellom o planie Ara. Mają prawo wiedzieć. Nawet, jeśli mają idiotyczne nazwisko.

Isabella zakończyła pisanie i podrzuciła zeszyt do góry. Użyła swojej mocy i spaliła dziennik.
- Najwyżej kupię sobie nowy, z szyfrem – mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu. Dorastała tu, w Volterrze. Ale czas to zmienić. Ma dość Ara i jego podwładnych. Czas na nową erę. Erę, w której nie będzie się nikogo słuchała. Uśmiechnęła się do siebie i wyszła z pokoju, pozostawiając za sobą proch.
- Zrób to, zrób tamto i owamto...- mamrotała potomkini Ara, przedzierając się przez las. -Koniec z tym!
Była już w połowie drogi, a jej sukienka... Jej sukienka była w okropnym stanie. Obdarta i wybrudzona błotem i krwią. We włosach również było błoto i trochę liści. Przypadkowa osoba mogłaby pomyśleć, że zaatakowało ją jakieś zwierzę, jednak było zupełnie inaczej. Isabelle przystanęła na chwilę i odetchnęła świeżym powietrzem. Aby sobie pomóc, stworzyła ognistą kulę, która leciała przed nią, oświetlając jej drogę. Nagle usłyszała szelest w krzakach. Uśmiechnęła się pod nosem. Czasem nie trzeba jedzenia wcale szukać, samo przyjdzie.
- Jest tam kto? - zawołała, udając niepewność. Skierowała kulę w miejscu, w którym słyszała dźwięk.
Ujrzała tam złote oczy, które błyszczały od ogniska. Wysiliła wzrok i ujrzała więcej szczegółów.
- Wyjdź - oznajmiła stanowczo, robiąc krok do przodu. Wiedziała już, że to była kobieta o twarzy chochlika.
Postać ostrożnie ukazała się Isabelli w całej krasie.
- Jestem Alice – przedstawiła się, uśmiechając się niepewnie.
- Isabella - Patrząc nieufnie na wampirzycę, odezwała się ponownie. - Co robisz tu w środku nocy, Alice?
Dziewczyna prychnęła.
- Mogłabym zadać to samo pytanie... Poluję, a co ciebie tu sprowadza? – zapytała, mierząc Bellę wzrokiem. Pokręciła głową na widok sukienki, a raczej pozostałością z niej.
- Nie będę kłamać, sprowadza mnie tu jakiś Carl. Nie... Canit? Nie… no ten...
- Carlisle? - przerwała jej Alice. - Jeśli tak, to mogę cię do niego zaprowadzić.
Bella kiwnęła głową. Przecież nie powinno tak być, ale ona nigdy nie słucha się Ara. -Prowadź.
Gdy dziewczyny dotarły do wielkiej willi, powoli już świtało.
- Mam nadzieje, że nie robię kłopotu, naprawdę, wszystko wyjaśnię - oznajmiła Isabelle, wchodząc na pierwszy schodek. Była to niezwykle duża posiadłość, wokół było pełno roślin. Ich zapach mieszał się ze słodkimi zapachami wampirów. Alice pokręciła głową, i ponownie szeroko się uśmiechnęła.
- Oczywiście, że nie sprawiasz problemu, z ochotą cię wysłuchamy - powiedziała i otworzyła drzwi.
Przed oczyma pół-wampirzycy stanął przestronny, jasny salon. Było tam czworo wampirów;
dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Wysoki blondyn siedział obok kobiety o karmelowych włosach. Wielki mięśniak rozwalił się na kanapie, oglądając mecz. Jednak, w tej chwili, każde oczy były zwrócone na mnie.
Kogo ten Narwany Chochlik przyprowadził? - wyczytałam z myśli mięśniaka.
- Carlisle, ta kobieta ma do ciebie jakąś sprawę – zaświergotała, wskazując na mnie. Wysoki blondyn przyjrzał się mi i odparł, że mnie słucha.
- Aro, bo to on rozkazał mi tu przyjechać, kazał mi was obserwować poprzez wcielenie się w jakiegoś biedaka i dołączenie do waszej rodziny. Jak widać, tego nie robię, bo ja najnormalniej w świecie nie mam na to ochoty. Więc postanowiłam wam to powiedzieć, abyście wiedzieli, ale chyba jednak będę musiała u was zostać i te ,,raporty’’ składać - odparłam niedbale.
Carlit, nie... to chyba... Carlisle! Tak, Carlisle pokiwał głową i odezwał się po chwili:
- Rozumiem, i cenię sobie to, że nas ostrzegłaś.
- Volturi się was boją - przerwałam mu. - Wasza rodzina jest coraz liczniejsza, obawiają się was.
Mięśniak zachichotał.
- Mają czego się bać - zapewnił.
- Możesz u nas zostać, nie mamy nic przeciwko... Dziękujemy, że nam zaufałaś.
- Isabell - przedstawiłam się. - Córka Ara. BIOLOGICZNA.
Mięśniak wytrzeszczył oczy i zdziwiony wyszeptał:
- Biologiczna?
- Tak, rodzona córka. Nie jestem z tego zbytnio zadowolona, ale cóż... Rodziny się nie wybiera, nie w moim przypadku.
Nagle drzwi się otworzyły i z powiewem wiatru do moich nozdrzy dotarł wyjątkowy zapach.
Tiffani
PostWysłany: Pią 19:51, 01 Kwi 2011    Temat postu:

Kiedy dalszy ciąg?
IsabellaCullen
PostWysłany: Pią 19:47, 01 Kwi 2011    Temat postu:

Wow. Ale zamotałaś mi w głowie, ale oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Jeszcze nigdzie nie czytałam takiej historii o Bells. Bella twarda i pyskata. No masz niezły pomysł. Postaram się czynnie komentować twój wymyśł. Jestem ciekawa co ukryjesz pod tą maską Very Happy No i Cullenowie.


Czeka, z niecierpliwością..

IC
Tiffani
PostWysłany: Nie 15:03, 27 Mar 2011    Temat postu:

Wiesz, nieźle ci to wyszło ... Wredna Bella o całkiem innej genealogii, Jane dość sympatyczna i urokliwa ... Załamany Aro Very Happy Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy !
Panna_Rose
PostWysłany: Nie 14:50, 27 Mar 2011    Temat postu:

Ołł yeah, yeah xd
Hehe. Odbija mi już powoli. Ale do rzeczy.
Oczywiście Isabell jest świetna. Czasami może trochę przesadza, ale jestem pewna, że to ma jakieś wytłumaczenie. No i chyba nam je jakoś pokażesz? xd
Cullenowie... Ciekawa jestem jak to wszystko będzie wyglądać. Liczę tutaj na Twoją inwencję Very Happy

Pozdrawiam i życzę weny.
Panna_Rose.
Honey
PostWysłany: Nie 13:37, 27 Mar 2011    Temat postu:

Rozdział 1: Nie mów tak do mnie!

Po decyzji Jane, bo tak się nazywała blondynka, udała się ona do Isabelli.
Zapukała w drzwi komnaty.
- Jeżeli to ty, to masz odejść – warknęła Isabelle. – Słyszysz mnie, Sulpicio?
Jane wzięła głęboki oddech i oznajmiła:
- Nie, to nie Sulpicia, tylko ja. Jane.
Zdziwiona Isabelle podniosła się z łóżka, przybierając srogi wyraz twarzy. Podeszła do drzwi i je otworzyła.
- Czemuż zakłócasz mój spokój, Jane? – zapytała, mierząc blondynkę spojrzeniem. Jane jednak się nie wystraszyła, tylko uniosła ręce do góry, w geście niewinności.
- Postanowiłam cię odwiedzić. Też nie lubię Sulpici – odparła przekonująco. Isabelle przyglądała jej się podejrzliwie.
- Nie wierzę ci, chociaż mogę sprawdzić czy mówisz prawdę... Nie zrobię tego.
- Dlaczego? – zapytała zdziwiona Jane. – Masz władzę Ara, mogłabyś wszystko...
- Aro nie jest taki głupi. Wie, że mogę go zabić. Wiedział to od samego początku. Dla tego nie dostaje mi się za gnębienie jego żonki.
Jane zachichotała.
- Gdyby tylko Renata cię usłyszała! Broni twojego ojca jak… Pies.
Isabella westchnęła.
- Nie pójdziesz stąd, dopóki cię nie wpuszczę, prawda?
Jane pokiwała głową, a Isabelle wpuściła ją gestem dłoni.
- - - - -
Isabella siedziała w okrągłej wieży z Arem.
-Słuchaj, znamy twoje możliwości... Możesz tak wiele! – rozmarzył się mężczyzna. Isabelle kiwała głową z irytacją i założyła nogę na nogę.
-Oczywiście. Mogę sprawić, że znikniesz, jak i cały ten pokręcony świat – oznajmiła. – I to jednym ruchem ręki. – dodała, demonstrując. – Pff!
Aro pokręcił głową.
- Jakaż ty młoda, Bello...
- Piękna i młoda – wtrąciła bezczelnie. – Nie mów tak do mnie! – warknęła, pochylając się nad stołem. Stukała rytmicznie palcami o blat stołu.
Aro wiedział, że nie wychował córki, jak przystało. W żadnym stopniu nie przypominała Sulpici, albo chociażby swojej matki. Była bezczelna i wulgarna. To był diabeł w ciele aniołka. Westchnął.
- Isabello, wiedz, że musimy porozmawiać o paru sprawach. To nie są takie błahostki, o jakich myślisz.
Bella uśmiechnęła się sztywno.
- No jasne, że nie! To są jeszcze błahsze błahostki.
- Próbujemy rozbudować naszą władzę, wysłać nasze oddziały w szeregi zwykłych wampirów...
Belli coś zaświtało w głowie.
- I chcesz mnie gdzieś wysłać? To moje marzenie! – zaśpiewała i podskoczyła na krześle.
Aro ponownie westchnął.
- Zawsze, gdy jestem w pobliżu, ktoś wzdycha – mruknęła do siebie. – Domyślam się, co jest tego powodem.
-Tak, zamierzam wysłać cię do mojego przyjaciela, Carlisle'a. Udasz się tam niby to przypadkiem, a on zainteresuje się twoim...żywotem. Hm… Nie jesteś zwykłym wampirem.
Bella zachichotała.
-Tak! Zgadzam się! – wstała i zaczęła tańczyć... Ale na chwilę, niespodziewanie przystanęła. – Ej, zaraz…zaraz…Gdzie mieszka ten cały Cral?
- CARLISLE!
- Nie drzyj się tak! Boisz się, że kiedyś przestaniesz rządzić, a to się stanie, uwierz mi! –krzyknęła.
Aro załamał się i schował twarz w dłoniach. Isabelle osiągnęła swój cel. Jej ojciec się załamał. A że w niej jest krztyna litości, postanowiła go nie dobijać.
- - - - -
- Pretty woman,
walkin' down the street *...
– zanuciła Isabelle, zakładając białą sukienkę.
- Jane! – zawołała. – Ty s***, podmieniłaś mi sukienkę na jakieś prześcieradło!
Blondynka wpadła do jej pokoju zdziwiona.
- Izzie, to jest to, co musisz założyć. Masz udawać biedulkę.
Prychnęła.
- Też mi rola. Wolałabym już grać prostytutkę, taką Pretty Woman**
Jane zesmutniała.
- Będzie mi Ciebie brakować – pożaliła się. Miała smutną minę, a oczy były pełne szczerego żalu.
- Och, Jane… - szepnęła Bella i przytuliła się do niej. – Zobaczymy się, jak skończę. Lata nie grają roli.
Jane zachichotała i dała jej telefon.
- Kontakt z nami. Musisz dawać nam raporty.

* Roy Orbinson-Pretty Woman
**Postać z filmu, Pretty Woman
Panna_Rose
PostWysłany: Sob 22:20, 26 Mar 2011    Temat postu:

Ojojoj Very Happy
Kocham Cię, wiesz? hehe xd
Na tym forum brakowało mi Volturi! A ja ich kocham <3
Jeśli chodzi o pomysł to... Zaczyna się ciekawie i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Pamiętaj! Bella ma być twarda i nie wolno jej od razu rzucić się w ramiona Edka. Zrozumiano? xd
Trzymam kciuki za to FF.
Jakbyś nie miała pomysłu, to możesz walić do mnie drzwiami i oknami.

Pozdrawiam.
Panna_Rose
Honey
PostWysłany: Sob 22:05, 26 Mar 2011    Temat postu: Maska : Rozdział 3 (21.05.11r)

Witajcie ponownie!
Przedstawiam wam ,,Maskę", to moje kolejne dziecię. Tym razem to już zupełnie inna historia. Jane jest miła? A może to Bella jest wredna?
Dowiecie się czytając me opowiadanie, Honey
Opowiadanie może wrzucę na chomika!
<a></a>






Prolog


21.07

Nazywam się Isabelle, mam 109 lat, ale na tyle nie wyglądam. Mój ojciec to Aro Volturi, a matka to Maria Swan. W każdym razie, moja mama nie żyje, była tylko królikiem doświadczalnym. Aro zmienił ją w wampira, a ona żyła w przekonaniu, że mój ojciec ją kochał. Jednak to było kłamstwem. Gdy poznał Sulpicię, uczucie do mojej matki minęło. Jak i wszystko. Pamiętam nasz ostatni wspólny dzień, mama opowiadała mi bajki, w których zła macocha zawsze zganiała dobrą córkę, a swoją, zatem złą, kochała...
- Isabella! – usłyszała nagle srogi głos macochy. Leniwie podniosła się z łóżka, chowając pamiętnik pod deską w podłodze, jak zawsze. Narzuciła na siebie szatę i zeszła na dół.
- Tak? – oznajmiła, gdy pojawiła się u szczytu schodów. Sulpicia uśmiechnęła się łagodnie.
- Isabello, masz zamiar siedzieć całe dnie w komnacie? Przecież…
- Będę siedzieć cały dzień w pokoju – przerwała jej. – Powiedz Markowi, że czekam w komnacie na lekcje łaciny, a Jane niech przybędzie po swoje książki – powiedziała i zaraz po tym znikła.
- Co ja takiego robię źle? – zapytała sama siebie Sulpicia, wzdychając na myśl o córce swojego męża.
Tymczasem Isabelle wyciągała pamiętnik, by znów zacząć pisać.

Nadal 21.01

Sulpicia czasem mnie irytuje, myśli, że tak łatwo zastąpi mi matkę? Jeżeli tak, to się myli.
Nie rozumiem, dlaczego Aro tak się nią zauroczył...Maria była ładniejsza.
Nie potrzebuję jej, nie potrzebuje nikogo.

A pomyśleć, że Isabelle jest naprawdę wrażliwą osobą, znaczy była. Mogłaby być pełną życia, szczęśliwą istotą, jeżeli tylko zaakceptowałaby to, co się stało. Jednak ona woli nienawidzić cały świat. Pogrążyć się w nienawiści... Tamto zdarzenie wyryło się w jej pamięci. Codziennie o nim śni, jeżeli uda jej się zasnąć. Mary nocne jej na to nie pozwalają. Matka by ją zrozumiała... Tylko dlaczego? Dlaczego?
- Dlaczego odeszłaś, mamo? – wyszeptała, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
----------------------
-Jane, uważam, że jednak powinnaś jej popilnować – zauważył Demetri, gdy spotkał się z nią, Felixem oraz Alecem.
-Bóg wie, co powinnam, a co nie – warknęła blondynka i usiadła na podłodze.
Felix pokręcił głową.
-Tylko ty możesz z nią porozmawiać… Dobrze wiesz, co może nam zrobić, gdy się ją rozwścieczy – powiedział.
Jane westchnęła.
-Tak wiem, nie mogę sobie wyobrazić. Jest bardziej krwiożercza ode mnie.
Chłopcy spojrzeli na nią wyczekująco.
-Dobrze, pomogę wam – odparła i zmroziła ich wzrokiem, po czym ,,wypłynęła'’ z pokoju.
---

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group