Autor Wiadomość
Reneesme1
PostWysłany: Pon 12:58, 22 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję, dziękuję , dziękuję!!!!!!!!!!!!!!! :)Ono jest obłędne. Cieszy mnie to, że napisałaś kolejny rozdział. Troszkę za mocno Bella zareagowała, ale mam nadzieję, że wszystko się między nimi wyjaśni. pozdrawiam R.1. Smile
IsabellaCullen
PostWysłany: Nie 18:43, 21 Sie 2011    Temat postu:

~~* Rozdział 10*~~

Nagła zmiana uczuć – miłość do innego mężczyzny,
do innej kobiety – rozwija osobowość.
Jest więc zjawiskiem z gruntu zdrowym.



http://www.youtube.com/watch?v=CLXt3yh2g0s&feature=player_detailpage

Zmiana


Nie wiedziałam co się ze mną działo. W tej chwili stałam jak sparaliżowana, ale na Boga. Byłam wampirem, czy to jest możliwe.
Bezradność i uczucie ust Edwarda na moich wargach przywróciły mnie do świadomości.
Zebrałam wszystkie siły i odepchnęłam go, dając mu przy okazji w twarz.
- Co ty sobie wyobrażasz! - Wydarłam mu się prosto w twarz.
Edward stał nieruchowo, jakby nagle zamienił się w posąg.
- Bello, ja ... - Zaczął, ale mu przerwałam. Nie mogłam go w tej chwili znieść.
Plunęłam mu w buty.
- Jeżeli myślisz, że będziesz mógł zrobić ze mną co chcesz, to jesteś w błędzie. Nie będę twoją kolejną nałożnicą! Zabierz Leah i małą do domu i się nią zaopiekuj! - Krzyknęłam poprawiając ubrania i oddalając się tyłem do ściany lasu,
- Ale Bello zostań. - Powiedział niemal płaczliwie. Jednak mnie już nie było. Puściłam się pędem przez ścianę lasu nasłuchując czy mnie nie śledzi. Panowała cisza. Czując pęd i miękkość trawy pod stopani gnałam ile tylko mogłam. Docierając nad wodę przeskoczyłam ją na drugi brzeg.
Wkrótce dostrzegłam domek wybudowany z ciemnego kamienia, jednak nie zwróciłam na niego uwagi. Pobiegłam jeszcze kawałek dalej i czując tylko piach plaży pod stopami dopiero wtedy usiadłam a niemal runęłam jak długa na piach.
Gdybym mogła ryczeć, ryczałabym. Gdybym mogła jakkolwiek ulżyć sobie ulżyłabym. Pozostawało mi jedynie leżenie bezcelowe na plaży i rozmyślanie.
Co on sobie myślał. Jak mógł mnie tak potraktować! Beształam siebie za bezradność, jak i jego za kretynizm. Powinnam zapaść się w tej chwili pod ziemię. Takie myśli pałętały mi się po głowie do chwili. Do tej chwili. W pewnym momencie mój mózg zaczął podsyłać mi myśli,
że przecież było mi przyjemnie. Nie skrzywdził mnie jeszcze. Więc nie miałam się czego martwić. Nie mogłam zrozumieć dlaczego takie myśli mnie nawiedziły. Dlaczego? Edward potęcjalnie był moim wrogiem, seksownie przystojnym wrogiem, ale nadal wrogiem.
Jednak wspomnienie o tym jak mnie całował powodował na moim ciele dreszcze. Nie wiadomo kiedy podniosłam się i po raz ostatni rozejrzałszy się po okolicy ruszyłam w drogę powrotną.

~***~

Drzwi wejściowe były oczywiście otwarte, jednak wyczuwając zapach Lei weszłam do swojego pokoju przez okno balkonowe, które zostawiłam otwarte. Przysiadłam na łóżku. Musiałam ochłonąć za nim do nich zejdę. Po jakiś 10 minutach powoli otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Jednak słysząc ciche pochrapywanie dałam sobie spokój. Miałam wrócić do swojej sypialni jednak nieświadomie podeszłam do innej sypialni.
Podeszłam do uchylonych delikatnie drzwi i zajrzałam do środka. Ciemna postać stała zwrócona w kierunku otwartego okna spoglądając na gwiazdy na niebie. Nie wiedziałam, że było tak późno. Zapukałam delikatnie wzdychając cicho.
- Edwardzie, mogę wejść? - Spytałam, bo nie chciałam wyjść na ...chama.
Reneesme1
PostWysłany: Sob 17:01, 20 Sie 2011    Temat postu:

Masz zamiar dokończyć to opowiadanie? Jest naprawdę obłędne. Liczę na to ! Smile
Honey
PostWysłany: Sob 13:07, 02 Kwi 2011    Temat postu:

A tu wchodzi Riley! Tak, teraz powinien wejść i zepsuć romantyczny moment. Opowiadanie wciąga, ale czegoś mi tu brakuje... Zgadnij czego?
Ciebie! A raczej nowych rozdziałów.
Pozdrowienia,
Honey
IsabellaCullen
PostWysłany: Pon 13:32, 14 Mar 2011    Temat postu:

Kolejny rozdział już jest. Zapraszam.



~~*Rozdział 9*~~




Proszę rozkochaj mnie w sobie...
Proszę dotknij swoją dłonią moją dłoń...
Proszę zostań tu i nie odchodź nigdy więcej...
Po prostu bądź przy mnie i mnie kochaj....






http://www.youtube.com/watch?v=SHbfJRFyYVI

Zostań !!



Dwa dni później Cullenowie wybrali się na polowanie, w domu razem ze mną został tylko Edward. Ucieszyło mnie to,że mnie zaakceptował i to tak szybko. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś czrno-biały film, gdy zadzwonił telefon. Siedizalam najbliżej, więc to ja odebrałam.
- Hallo?
- Bello, jak to dobrze, że to ty odebrałaś ! - krzyczała zrozpaczona Leah.
- Leah, co sie stało? - zapytałam zaskoczona jej stanem. Odkąd siegam pamięciom jeszcze nigdy nie była w takim stanie. Czułam na spobie spojrzenie Edwarda, Po drugiej stronie telefonu było słychać płacz malutkiej Marie.
- Do jasnej cholery, powiedz mi co się tam stało !
- Gdy wróciłyśmy od was ... Jake był ... Przyszedl ... On się ściek... a potem... O Bello. - Znów rozmowę przerwał jej płacz.
- A to bydlę. Nie martw się. Jadę po Ciebie. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczt. Będę za 10 minut. - Niemalże syknęłam do telefonu. Zakończyłam połączenie i wybiegłam na dwór. Mało co, nie rozwaliłam wejściowych drzwi.
- Zabiję go ! Normalnie go zabiję!
- Bello, opnuj się.
- Edwardzie. On im coś zrobił. Muszę tam jechać i się z nim rozliczyć.
- Jadę z tobą. - Oznajmił bez zastanowienia.

~***~

Pięc minut później parkowaliśmy pod domem Lei. Nie byłam w stanie prowadzić, więc to Edward siedział za kierownicą. Dziewczyna siedziała skulona na schodkach. Z daleka widziałam czerwony ślad na jej policzki. Wiedziałam, że ten ślad zniknie, ale nie rozumiałam , jak on miał czelność podnieść na nią rękę !
Myślałam, że wyjdę z siebie.
- Leah, wsiadaj do wozu ! - krzyknęłam. Przyjaciółka ledwie na mnie spojrzała, poderwała się z miejsca i wbiegła do mieszkania. Po chwili wróciła z malutką na rękąch i plecakiem na plecach. Od razu podbiegła do mnie.
- Bello, to było straszne. On mówił, że nas zabije.-łkała. Jej ciepłe łzy spływały wielkimi strumieniami po policzkach.
- Edwardzie, weź od Lei plecak i wrzuć go do bagażnika. - Oznajmiłam przytulając dziewczyne. Malutka niczego chyba nieświadoma bawiła się moimi włosami. Powoli podprowadziłam je do auta. Gdy po pięciu minutach oddaliliśmy się od ich domu, odwróciłam się w ich stronę. Edward w skupieniu prowadził auto.
- To teraz opowiedz wszystko po koleji. - Powiedziałam,glaszcząc ją pocieszająco po kolanie. Leah przytuliła mocniej do siebie malutką, po czym ciężko wzdychając powiedziała:
- Jacon wyszedł na patrolrano na patrol okolicy. Ja oczywiście opiekowałam się MArie. Po powrocie do domu zaczęłam czytać malutkiej bajkę na dobranoc, gdy naglektoś z hukiem otworzył drzwi. Na początku myśłałam, że to Jacob wrócił, ale potem poczulam tę słodkawą woń. Odwróciłam się w tamtą stronę. Nie wierzyłam własnym oczom. Naprzeciw mnie w przejściu stał ...
- Riley ! - wycedziłam to imię przez zęby.
- Posadziłam malutką na ziemi i rzuciłam się na niego. Bałam się ,że może coś zrobic Marie. Złapałam kuchenny nóż i wbiłam mu przeramię. Wściekły cinął mną o ścianę, po czym zniknął. Chwilę po nim wrócił Jacob. Byłam w szkoku. Nie mogłam nic powiedzieć. Wściekł się na mnie. Powiedział, że robie sobie schadzki z pijawkami i to wtedy mnie uderzył. - Zakończyła swój monolog. Myślałam, żę rozwale samochód. Nienawidziłam Rileya i Jacoba z całych sił. Co ja takiego zrobiłam, że pech nie może mnie opuścić ?
- Zabije go! - wyksztusiłam.
- Bello, nie warto. - Edward starał się mnie uspokoić. Wjeżdzaliśmy właśnie na podjazd domostwa Cullenów.
- Co nie warto! Co nie warto! Ten patałach zrujnował mi życie! Nie nawidzę go ! Nie nawidzę ! -Krzyknęłam i wyskoczyłam z auta. Tylko jeden plan zakiełkowął mi w głowie.[i] Znaleść Riley'a i go zniszczyć!!!
. Nie myśląc co czynię, rzuciałam się biegiem w stronę lasu.Gniew dodawał mi tylko sił.
- Riley ! Draniu, jeżeli masz czelność i odwagę to przyjdź tu i teraz! - Darłam się na całe gardło. Krzewy za mną zaszeleściły.
- Bello, nie rób nic głupiego. - Odezwał się Edward wybiegający zza ogromnego dębu.
- Odwal się ! To nie twoja sprawa! - wrzasnęłam biegnąc dalej. Nagle otoczył mnie żelazny ścisk ramon Edwarda. Próbując się uwolnić rzucałam się jak obentana. Odwróciłam się do niego przodem i zaczęłam okładać go pięściami.
- Do cholery puść mnie! - krzyczałam dalej się szamocząc bijąc. W oczach wampira dostrzegłam dziwny błysk. Edward schwycił w jedną rękę moje dłonie, a drugą przyciągnął moją twarz do śwojej. Jego usta zetchnęły się z moimi. Jego oddech złączył się z moim oddechem. Próbowałam wyszarpać ręce, kopałam go, ale miekkość jego aksamitnych warg i słodka woń jego oddechu zamąciła mi w głowie. Nie mogłam się powstrzymać. Nie mal miażdzyliśmy swoje usta. Nasze języki wirowały w swoim własnym tańcu. Czas takjaby się zatrzymał. Liczyła się ta chwilę. Te moment. Tak dawno tego nie czułam. ... Było idealnie, tak po prostu ....
Panna_Rose
PostWysłany: Śro 20:43, 23 Lut 2011    Temat postu:

Witam, witam!
Opowiadanie bardzo mi się podoba ze względu na fakt, iż Bella jest wampirem. Treść całkiem fajna chociaż dopatrzyłam się kilku błędów. No właśnie.

Najczęstszym błędem we wszystkich rozdziałach są literówki.
Np.
Cytat:
Mam nadzieje, że miło spędzisz u nas czas.

Z tego co wiem, powinno być ę.
Cytat:
- Ja... Nie miałam, co robić, więc postanowiłam...

Zabrakło ć. I tak niestety jest w wielu przypadkach.
Cytat:
- Co? Wyrzuty sumienia Cię zżerają?


Znalazłam też sporo błędów jeśli chodzi o przecinki, ale niestety w tej chwili chyba nie jestem w stanie ich odszukać.

Doszukałam się, w jednym z pierwszych rozdziałów, też słowa znajdywałam. Oczywiście powinno być znajdowałam.

Cytat:
- Bello. Nie chcemy Cię denerwować. – Powiedziała Esme gładząc mnie po policzku.

Jeżeli dobrze kojarzę, w tego typu tekstach, zaimki piszemy z małej litery, ale nie jestem w 100% pewna.
Natomiast mogę się spierać o tę kropkę przed drugim myślnikiem. Jeśli tekst za myślnikiem odnosi się do wypowiedzi jakiejś osoby, nie piszemy kropki. Co za tym idzie słowo powiedziała będzie z małej litery, czyli:
Cytat:
- Bello. Nie chcemy Cię denerwować – powiedziała Esme gładząc mnie po policzku.


Cytat:
Gdy zaczęło Cię ściemniac i Leah niecierpliwie spoglądała na zegar, Alice zaproponowała dziewczynie transport do domu. Dziewczyna zgodziła się bez protestu.

Cóż... Małe powtórzonko.

EDIT: Zapomniałam o jednym błędzie, już nie pamiętam, w którym rozdziale. A mianowicie piszemy pokój, nie pokuj.

Hmm... To by było chyba tyle. Opowiadanie ogólnie jest świetne, tylko znalazły się w nim małe błędziki...

Jeżeli któreś z moich poprawek było błędne, to proszę mnie poprawiać. Ja sama nie jestem w końcu mistrzynią poprawnego pisania. Embarassed

Serdecznie pozdrawiam
Panna_Rose.
Renesmee
PostWysłany: Czw 21:13, 30 Gru 2010    Temat postu:

Piękne dwa rozdziały. Biedna Bella... Zakochała się po prostu w nieodpowiednim chłopaku, a Edward zakochał się w nieodpowiedniej dziewczynie. Fajnie było poznać jego inną historię. Tę, którą sama wymyśliłaś.
Bella i Edward na pewno będą razem. Teraz, jak nigdy dotąd, jeszcze bardziej do siebie pasują. Oboje zostali na lodzie...oboje mają złamane serca...
A Alice ma wyczucie Very Happy Uwielbiam ją Smile
Życzę ci na najbliższy rok dużo weny Wink
Pozdrawiam, Nessie
IsabellaCullen
PostWysłany: Czw 20:05, 30 Gru 2010    Temat postu:

A więc czas przed nowym rokiem aktualizowac moje ff. Dzisiaj jako prezent na nowy rok, któryy nadchodzi jutro o 24 dodaje specjalnie dla was dwa kolejne rozdzialiki . Mam nadzieje, że się spodobają.




~*Rozdział 7*~

Rozpacz

Fryderyk Nietzsche — To rzekł Zaratustra
(Część czwarta i ostatnia: Powitanie)

Każdy bowiem, kto patrzy na zrozpaczonego,
staje się odważny. Pocieszać zrozpaczonego -
na to każdy czuje się dość silny


http://www.youtube.com/watch?v=0jlTVzburGc


Gdy obróciłam się w stronę moich bliskich zauważy chał nagłą zmianę nastroju.
- Co się stało? – Spytałam zaskoczona. Nikt mi nie odpowiedział. Atmosfera, jaką panowała podczas wizyty mojej przyjaciółki zniknęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W momencie, gdy podeszłam do siedzącej najbliżej mnie Esme, do pokoju wpadła Alice.
- Alice, może ty mi powiesz, co się stało? Dlaczego wszyscy siedzą cicho? Dziwnie się zachowujecie.
- Bello. Nie chcemy Cię denerwować. – Powiedziała Esme gładząc mnie po policzku.
- Ale może wam pomogę?
- Ona ma rację. – Oznajmił znienacka Edward. Kątem oka dostrzegłam grymas na jego twarzy. Powiodłam wzrokiem do punktu, w który wpatrzony był chłopak. Naturalnie Alice posłała mu nieme ostrzeżenie. Edward potrząsnął delikatnie głową, westchnął po czy kontynuował:
- Moja rodzina przypadkowo spotkała Leę na mieście. To właśnie wtedy ją zaprosili. Dziewczyna trochę zaskoczona i przerażona przez jakiś czas odmawiała. Dopiero Alice udało się ją przekonać. W końcu przyjechała do nas. Gdy wstąpiła po drodze do domu po twój album ze zdjęciami znalazła kartkę od Sama – kolegi tego Jacoba. Wzywał go na bardzo ważne zebranie. Dotyczyć ona miało nowych tropów wampirów. Podczas jednego z patrolów okolicy sfora napotkała się z nowymi śladami wampirze woni. Jeden z nich trochę znali. Była to woń mężczyny, ale druga była im nieznana. Nas wykluczają. Więc… Ciekawi nas tylko jedno. Kto i po co zapuszczał się tak daleko?
Zamarłam. Wampir. Mężczyzna. Cholera. A któżby inny przybył teraz do Forks. Wpatrywałam się tępo w twarz chłopaka. Zaczęłam spazmatycznie oddychać.
- Bells, co Ci?- Spytała mnie Alice lekko klepiąc w ramię. Znalazłam się pod nagłym ostrzałem wampirzych spojrzeń.
- Chyba wiem, kim oni są? – Oznajmiłam łamiącym się głosem. Przerażeni moim zachowaniem skupili się bliżej mnie. Esme wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do najdłuższej z kanap. Z mojej drugiej stronie usiadła Rosalie, obejmując mnie ręką w pasie. Pozostali usadowili się wokół stolika stojącego przy moich nogach.
- Bello?
Pociągnęłam nosem. Tak bardzo tęskniłam za łzami.
- Pamiętacie, jak wam o sobie mówiłam i wspominałam o … moim partnerze i tej rudej wampirzycy. Tylko oni mogli tutaj być! I chyba wiem, po co!- Przerwałam. Rosalie przycisnęła mnie mocniej do siebie, a Alice przycupnęła przy moich nogach kładą głowę na moich kolanach. Wszyscy byli przerażeni, tylko Edward wyglądał na ogłupiałego . Dziwne, że nie odczytał tego w myślach swoich bliskich.
- Riley dowiedział się pewnie o moim drugim darze. Zanim uciekłam stamtąd, usłyszałam ich rozmowę. Dotyczyła dziecka. Chcieli je mieć za wszelką cenę, ale bali się, że Volturii się o tym dowie. A teraz los się do nich uśmiechną, nie muszą nikogo zmieniać! Mają przecież mnie! – Krzyknęłam nie panując nad sobą, po czym zerwałam się z kanapy i pobiegłam do pokoju. Bez żadnych ceregieli rzuciłam się na łóżku i zaczęłam głośno łkać.
Riley. Czego ode mnie jeszcze chcesz? Zrujnowałeś już jeden rozdział mojej historii. Dlaczego chcesz zniszczy całą księgę? Co ja Ci takiego uczyniłam? Dlaczego nie możesz o mnie zapomnieć? Riley!!!
Usłyszałam, jak otwierają się drzwi, ale nie miałam odwagi spojrzeć, kto. Schowałam głowę pod poduszkę i ponownie tylko cicho załkałam.
- Bello? – Zapytał Edward zaniepokojonym głosem. Pewnie nigdy nie widział wampirzycy w takim stanie.
- Bello? – Ponowił pytanie kładąc swoją dłoń na moich plecach i delikatnie poklepał.
-, Czego chcesz? – Warknęłam spod poduszki.
- Przyszedłem zobaczyć, co z tobą. Wiesz… Strasznie zmartwiłaś Alice i Esme. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego tak ostro zareagowałaś?
- A co cię to w ogóle obchodzi? Dostałeś objazd od Alice i co myślisz, że teraz będziesz mógł robić, co ci się żywnie podoba, ty manipulatorze!? – Krzyczałam i cisnęłam w niego poduszką.
- Chciałem Ci pomóc, ale wiesz, co?. Nic o mnie nie wiesz. I jeszcze jedno. Jesteś straszną egoistką. – Oznajmił oburzony. Poczułam się okropnie. Wszystkim bliskim w najbliższym czasie zadawałam ból. Ponownie załkałam. Oczy piekły mnie niemiłosiernie. Edward nie interesując się już, co ze mną, nabuzowany ruszył ku drzwiom.
- Czekaj! – Zawołałam chowając twarz w dłoniach. Brak żadnego odgłosu potwierdził pozostanie chłopaka w pokoju.
- No?
Wzięłam głęboki oddech, by mój po chwili oznajmił jedno bardzo ważne słowo:
- Przepraszam.





~*Rozdział 8*~

Zrozumienie:


Hermann Hesse — Demian

Możemy zrozumieć się nawzajem;
lecz wyjaśnić samego siebie każdy może tylko sam.


http://www.youtube.com/watch?v=A5gPfe0467M

-Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – Zapytał już niego łagodniej. Uniosłam twarz i spojrzałam na niego. Wiedziałam, że muszę wyglądać okropnie. Chłopak stojący przy drzwiach w oka mgnieniu znalazł się obok mnie.
- Przepraszam, że Cię tak traktuje. – Oznajmił ściskając lekko moje dłonie. Powiedzieć mu, czy nie? Nie mogę przez całe życie uciekać przed wspomnieniami. Zbierałam się w sobie, aby wyjawić mu prawdę, gdy nadal trzymając mnie za ręce kontynuował:
- Przepraszam za dzisiaj i za inne dni. Po prostu. Eh może jak Ci o powiem o mnie i o moim zakazie wejścia do pokoju, choć odrobinę mnie zrozumiesz. To było 40 lat temu. Dokładnie tyle. Mieszkałem wtedy w Berlinie. Studiowałem tam socjologię. I właśnie wtedy ja spotkałem. Była przepiękna. Jej płomienno- rude włosy przyciągały wzrok. Wkrótce zostaliśmy parą. Idealnie do siebie pasowaliśmy. Jak dwie połówki pomarańczy? Jeszcze nigdy nie spotkałem wampirzycy, z którą chciałem być. Po ukończeniu nauki zabrałam ją ze sobą do Forks. Wiem to trochę dziwne. To się stąd wyprowadzam, to się wprowadzamy, ale po prostu my tak musimy. A więc… Moja rodzina zaakceptowała ją bez żadnych protestów. Najbardziej lubiła ją Rosalie. Kochałem ją na zabój. Ona też tak twierdziła. Planowaliśmy wesele. Wielką uroczystość w bieli. Jednak dzień przed ślubem znikła. Ot tak. Zabrała ze sobą wszystko. Nawet szczotkę do włosów. Zapomniała tylko o książkę i płycie. Przez kolejne 10 lat ją szukałem. To właśnie, dlatego nie pozwalam nikomu wchodzić do mojego pokoju. Wszystko przypomina mi ją. Muzyka…książki. Przez wiele lat nie mogłem słuchać i grać, chociaż muzyka to moje życie. A teraz po tylu latach pojawiłaś się ty. Zajęłaś pokój, który miał być jej. Potem poszłaś do mojego pokoju i niczego nieświadoma włączyłaś jej płytę i czytałaś jej ulubioną piosenkę. Myślałem, że to on. Że wróciła… Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
Nie byłam w stanie mówić. Teraz rozumiałam, co przeżywał. Był tak jak ja. Oboje przeżyliśmy nieszczęśliwą miłość. Dwa zranione serca, niedające się wyleczyć.
-, Czego nic nie mówisz?
- Jestem w szoku. – Wydusiłam, wywołując śmiech Edwarda.
- To dobrze. No, a u ciebie jak było?
Przełknęłam głośno ślinę i przyjmując obojętny wyraz twarzy opowiedziałam swoją historię.
- Mój ojciec był komendantem policji w Forks. Zajmował się osobami zaginionymi. Pewnego dnia do jego biura przyszła pewne małżeństwo. Było to 45 lat temu. Pamiętam to, aż za dobrze. Zgłosili zaginięcie syna. Chłopak nazywał się Riley Biers. – Wymawiając jego imię przycisnęłam dłoń do klatki piersiowej. Zawsze bolał, gdy wymawiałam jego imię. Moje martwe serce pulsowało. Nie mogłam się opanować. Zawsze tak reagowałam.
- Niestety, albo stety ojciec go nie znalazł. Lecz, gdy państwo, które szukało chłopaka zginęło w wypadku dziwnym trafem chłopak się odnalazł. Ale różnił się od chłopaka z fotografii. Te jego czerwone oczy. Wiedziałam, że coś musi być z nim nie tak. Musiałam się dowiedzieć, co to takiego. Kim był. Taka już byłam. Uparta i głupia. To, czego się dowiedziałam o nim wstrząsnęło całym moim światem. Nie wiedziałam, na co się zdecydowałam. Byłam zaślepiona. Byłam jak ćma lecąca do światła. A on to wykorzystał. A ja.. Jak każda zwyczajna nastolatka się zakochałam. Była taka głupia, że wyjechałam z nim do Europy. Niby na studia, a nigdy nie wróciłam do ojca. To właśnie w Europie mnie przemienił. Myślałam, że mnie kocha. Może i kochał przez pierwsze 5 lat, ale wszystko się zmieniło, gdy poznał Victorię. To wtedy stamtąd uciekłam. Wiedziałam, że prędzej czy później nas rozdzieli. – Zakończyłam niemalże szepcząc. Ponownie zaczęły szczypać mnie oczy.
- Victoria? Tak samo nazywała się moja była. – Stwierdził, po czym dostrzegając, w jakim jestem stanie cicho jękną i przytulił mnie. Powinnam go odepchnąć, ale potrzebowałam pocieszenia. Właśnie w tej chwili i w tym momencie.
- Dziękuję – wyszeptałam po kilku minutach powoli wyswabadzając się z uścisku. W pewnej chwili napotkałam opór, który po chwili zniknął. Może po prostu mi się zdawało.
- Do usług. – Oznajmił
- Chyba powinnam zejść teraz do pozostałych. Wyjaśnić moje zachowanie. – Oznajmiłam zakładając kosmyk za ucho.
- Nie trzeba. Alice na pewno Cię wytłumaczyła. - Powiedział. Na potwierdzenie jego słów rozległo się cichutkie pukanie.
- Wejdź Alice.
- Nie chcę wam przerywać, gołąbeczki. Bello, nie musisz się martwić. Tak jak to Edward powiedział wszystko załatwione. Nie przejmuj się. Nie ma, czym. Poza tym, jeśli będzie nam coś zagrażało nawiedzi mnie odpowiednia wizja. – Odpowiedziała siadając obok brata.
- Dzięki Alice.
-Drobiazg. Ale wiesz, co?
-Tak?
- Przydałyby Ci się jakieś nowe ubrania? – Oznajmiła drapiąc się po brodzie.
- Oj, Alice. Ty to się w ogóle nie zmieniasz. – Podsumował Edward wywołując śmiech u nas trojga.
A on?? Był taki piękny, gdy się śmiał …
Honey
PostWysłany: Pon 23:13, 13 Gru 2010    Temat postu:

Ja nie zwracałam uwagi na błędy,za bardzo wciągnęłam się w treść.
Czekam na kolejny rozdział.
charme devil
PostWysłany: Pią 21:37, 12 Lis 2010    Temat postu:

Dzisiaj miałam chwilę wolnego czasu...
I dzięki bogu trafiłam na twoje opowiadanie. Masz nową fankę! Zakochałam się i teraz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

Strasznie nie podoba mi się zachowanie Edwarda. Może i jest w tym trochę racji, ale ja tęsknię za Bellą i Edwardem razem. Nie mogę się doczekać, kiedy już się w sobie zakochają (bo się zakochają, prawda?).
Znalazłam kilka błędów, głównie były to literówki, ale poza tym wszystko jest świetne. Piszesz tak, że chce się czytać... ;D
życzę dużo wolnego czasu i weny...
charme ;*
Marguerite
PostWysłany: Pią 21:28, 12 Lis 2010    Temat postu:

IsabellaCullen napisał:
- Tak, wejdźmy do środka. Malutka nie może się rozchorować. - Oznajmiła Rosalie wpatrując się w Marie.

Chyba jedna literówka, ale nie widzę dokładnie bo okulary zostawiłam u koleżanki.
Super piszesz, Edward jest taki nie przystępny, ale robi się taki normalny. Zastanawia mnie dlaczego nikt nie odwiedzał jego pokoju. Czekam z niecierpliwością.
IsabellaCullen
PostWysłany: Pią 16:53, 12 Lis 2010    Temat postu:

Oto kolejny rozdział mojego ff. Powodzenia w słuchaniu i czytaniu.

IC.


~~*Rozdział 6*~~

Niespodzianka

http://www.youtube.com/watch?v=IN6oCPX1uVo


Paulo Coelho

Jesteśmy sami dla siebie największą niespodzianką.




W drzwiach pokoju stał Edward. Z jego oczu ciskało piorunami.
- Co ty tu robisz, do cholery?! - Pytał przez zaciśnięte zęby.
- Ja... Nie miałam, co robi, więc postanowiłam... - Zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwał mi
- Postanowiłaś zacząć grzebać w moich rzeczach!
- Nie. To znaczy ja przepraszam.
- Milcz! - Wrzasnął tak, że szyby w okiennicach zadrgały. Chłopak gniewnie na mnie łypiąc podszedł do odtwarzacza i jednym ruchem uciszył muzykę. Stałam jak sparaliżowana. Edward zauważając, w jakim jestem stanie, spojrzał na moje dłonie. Wciągnął głęboko powietrze bez słowa wyszarpał mi egzemplarz książki, które przed chwilą tkwił w moich dłoniach. Puste ręce piekły.
- Wynoś się! - Krzyknął wskazując drzwi. Bez słowa opuściłam pokój. Z chęcią pokazałabym mu język, ale uznałam to za niestosowne. Zaczęły piec mnie oczy. Znajdując się na korytarzu, czym prędzej pognałam do swojej sypialni i zatrzasnęłam drzwi z hukiem. Osunęłam się na ziemie i zaczęłam cicho łka. Tęskniłam za łzami. Mogłabym sobie jakoś pomóc, ulży roniąc kilka. Dlaczego wszystko komplikuję. Przecież nic mu nie zrobiłam. A było tak dobrze. Myślałam, że wszystko się jakoś ułoży. Że zaistnieje, jaka równowaga. Że.... w końcu zaznam odrobinę szczęścia. Ale nie magnez nadal działa. Wszystkie nieszczęścia muszą pada na mnie. Pociągnęłam nosem i załkałam. Poczułam woń wampira. Schowałam głowę miedzy kolana i zaczęłam szybciej łapa powietrze. O Boże! Przecież Edward czyta w myślach! Spanikowałam. Słyszał wszystko, dokładnie wszystko. Ktoś zapukał.
- Co? Wyrzut sumienia Cię zżerają? Usłyszałeś moje myśli i teraz żal Ci mnie??? Zostaw mnie w spokoju! - Syknęłam przez dzielące nas drzwi. Chłopak westchnął, po czym opanowanym głosem powiedział:
- Nic nie słyszałem. To znaczy z jakiegoś powodu nie słyszę twoich myśli. Ale... i tak przepraszam. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Zareagowałem za ostro. Przepraszam za tamto w pokoju. Po prostu... - Zawahał się sie przez moment - po prostu od bardzo dawna nikt nie wchodził do mojego pokoju.
Chciałam się zapyta, dlaczego, ale opanowałam się. Wciągnęłam powietrze i spokojnie odpowiedziałam:
- Ok. Nie ma sprawy. Wierz mi, ja nie wejdę już tam na pewno. Przykro mi, że nie możesz mnie zaakceptować. Ale z jednej strony rozumiem Cię. Jakaś nieznana wampirzyca zwala ci się na głowę i grzebie w rzeczach. Nie ma, co, ładne wrażenie zrobiłam.
- To nie oto chodzi - zaczął tłumaczy, ale to ja mu przerwałam.
- Nie tłumacz się. Po prostu... Jeśli tak mnie nie lubisz, czy coś to po prostu ograniczmy nasze kontakty do minimum. Uważam, że tak będzie lepiej. Po co się niepotrzebnie zamęczać?
- Alice mnie pewnie zabije.
- Pewnie tak, ale nie martw się. Pogadam z nią. - Odpowiedziałam i nieśmiało otworzyłam drzwi. Chłopak uśmiechnął się na mój widok przepraszająco.
- No tak. - Dodał, po czym nieśmiało wyciągnął dłoń na zgodę. Uścisnęłam ją. Po wnętrzu dłoni przeszła mnie iskra.
- Ok. Muszę się przebrać. Pozostali pewnie niedługo wrócą, a nie pokaże się w tych ubraniach. W szczególności Alice. - Oznajmiłam puszczając jego dłoń. Chłopak spojrzał w moje oczy i nagle posmutniał. Takim go zapamiętałam przed zamknięciem drzwi.

~~***~~

Gdy pozostali wrócili siedziałam z Edwardem w salonie. Ja na kanapie a on na bujanym fotelu. Oglądaliśmy jakąś komedię, gdy Alice swoim tanecznym krokiem podbiegła do kanapy i zakryła mi oczy.
- All, co ty wyprawiasz?
- Tak jak Ci napisałam na kartce, mamy dla ciebie niespodziankę. No raczej dwie. - Oznajmiła. Z westchnieniem podniosłam się z kanapy. Nie nawiedziłam niespodzianek. Prowadzona przez przyjaciółkę i resztę rodziny wyszłam do ogrodu.
- Gotowa?
Potwierdziłam. W powietrzu unosiły się różne zapachy. Ogrodowe róże, woń wampirzej skóry, ale było coś jeszcze. Alice w końcu uwolniła moje oczy. Odruchowo zamrugałam, po czym zamarłam. Na stoliku w ogrodzie leżał mój stary, rodzinny album ze zdjęciami, który leżał na strychu w moim starym domu. Ale nie to mnie zaskoczyło. Za stołem stała Leah z malutką Marie na rękach. Pisnęłam i podskoczyłam. Nie mogłam w to uwierzy. Przecież LEah nienawidziła wampirów. Nie, to Jake ich nie lubił. LEah po prostu była ostrożna. Mimo, że nie widziałam ich tylko kilka dni, czułam jakbyśmy nie widziały się ponad rok.
- Leah! Marie! - Krzyknęłam i podbiegłam do niech. Uścisnęłam je mocno, uważając na malutką. Cullenowie w ciszy przyglądali się nam szeroko się uśmiechając.
- Jak Cię dobrze widzie LEah!!! Co u was słychać? Jak tam Jake? - Zasypywałam ją gradem pytań.
- U Jacoba wszystko dobrze. Nawet nie wie, że tu jesteśmy. Ostatnio nie ma go w domu. Byłam na zakupach z małą, gdy spotkałam Alice i jej rodzinę. To bardzo miła rodzina. Naprawdę nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Przepraszam. Przepraszam ciebie Bello i ciebie Alice. Nawet nie wiecie jak jest mi przykro. Po twoim wyjściu zrobiłam Jacobowi wielką awanturę. Od tamtej pory nie odzywamy sie do siebie. - Powiedziała drżącym głosem i przytuliła mnie mocno.
- O nic się nie martw Leah. Nic się nie stało. W razie problemów możemy Ci pomóc. Mamy dużo miejsca, prawda Esme??? - Zapytała Alice podchodząc do nas.
- Naturalnie.
Żona mojego byłego przyjaciela nieśmiało sie uśmiechnęła się, po czy z westchnieniem dodała:
- Dziękuje za propozycję, ale na razie zostanę z Jacobem. Zobaczymy, co nam dalej czas przyniesie. Może jakoś się nam ułoży. Ile można? - Oznajmiła Leah, po czym nieśmiało puściła mnie i wyciągnęła dłoń w stronę Alice. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. W jej policzkach pojawiły się słodkie dołeczki.
- Kochani, lepiej wejdźmy do domu. Zbiera się na burzę. - Oznajmiła Esme jak na gospodynię przystało. Spojrzałam na niebo. Rzeczywiści szaro - fioletowe chmury zwiastowały posucie się pogody.
- Tak, wejdźmy do środka. Malutka nie może się rozchorować. - Oznajmiła Rosalie wpatrując się Marie.

~~***~~

Wszyscy zaakceptowali Leę i jej córeczkę. Malutka Marie rozkochała w sobie każdego. Nawet Edwarda. Gdy brał malutką na ręce i zaczynał wirować z nią w takt jakiejś piosenki. Nie sposób było oderwać od niego oczu. Był wtedy taki uśmiechnięty... i piękny. Marie bardzo cieszyła sie z tego, że nowi znajomi tak bardzo ją polubili. W szczególności polubiła Rosalie. Widać było jak na dłoni, że wampirzyca także ją uwielbiała. Gdy zaczęło Cię ściemniac i Leah niecierpliwie spoglądała na zegar, Alice zaproponowała dziewczynie transport do domu. Dziewczyna zgodziła się bez protestu. Śpiąca na moich rękach Marie słodko pochrapywała. Nie mogąc się powstrzyma powoli wstałam i zaczęłam ją kołysać. Unosząc głowę zauważyłam, że Edward mnie obserwuje. W jego oczach pojawił się błysk. Po chwili odwrócił wzrok i skupił się na meczu. Wzdychając podeszłam do głównych drzwi. Leah już czekałam. Podałam malutką mamie.
- Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze. - Oznajmiłam przytrzymując dla niej drzwi.
- Tak. Aby jak najszybciej. - Powiedziała całując mnie w policzek. Pożegnała się z pozostałymi domownikami i razem z Alice zniknęła w ciemnościach. 5 Minut później znikł warkot silnika porsche Alice. Z westchnieniem zamknęłam drzwi. Jak to dobrze, że niedługo wróci. Cieszyła mnie wizje jej kolejnych wizyt. Uśmiechając się do siebie odwróciłam się do pozostałych. Im też ta wizyta sprawiła tyle samo radości, co mnie. Nareszcie wszystko było na miejscu. Nareszcie miałam wszystko, co mogłam pragnąc. No prawie.
Renesmee
PostWysłany: Nie 19:11, 24 Paź 2010    Temat postu:

No proszę. Rozdział zakończony w ,,nieodpowiednim momencie'' xD Teraz, na pewno każdy będzie ciekaw wydarzeń w kolejnym rozdziale. Masz to jak w banku Very Happy
Rozdział bardzo fajnie napisany. Lubię twój styl. Super się go czyta w sobotnie/niedzielne wieczory.
Rosalie jest trochę inna od tej Meyerowskiej. Właściwie, to patrząc na to z innej perspektywy byłaby całkiem normalna, bo przecież znamy ją tylko z punktu widzenia Belli i z tego czasu, gdy Bella istniała. Tak naprawdę nie wiemy jaka ona była przed Bellą i czy jej zachowanie się różniło od teraźniejszego. Ja przypuszczam, że tak. Myślę, że przed pojawieniem się Belli była bardziej może podobna do tej Rose z ,,Przed Świtem''.
I to też dotyczy innych postaci. Myślę, że Edwarda też by wkurzyło kiedyś, gdyby jakaś dziewczyna (obca), grzebała w jego rzeczach:)
W sumie, to bym mu się nie dziwiła. Mnie akurat wkurza to, gdy ktoś przegląda moja rzeczy, które mam poukładane w szafkach. No, ale to już nie na temat xD
Co do ort. i interpunkcji, wyłapałam parę błędów. Czasami błędami były literówki(zapominałaś o np. ,,ć''). Z ort. to chyba tylko jeden wyłapałam. Raz napisałaś pokój przez ,,u''. Wink
Ogólnie mówiąc: Rozdział mi się bardzo podobał i czekam na następny.
Życzę dużo weny i czasu, którego często nam przez szkołę brakuje Sad
Pozdrawiam, Renesmee.
IsabellaCullen
PostWysłany: Sob 17:43, 23 Paź 2010    Temat postu:

Oto kolejny rozdzialik. Następny pojawi się w następny weekend. Zapraszam do komentowania.



~~*Rozdział 5*~~

Zaskoczenie

Gdy jest się młodym, każdy człowiek i każde zdarzenie wydają się wyjątkowe. Z wiekiem uświadamiamy sobie w coraz większym stopniu powtarzalność i podobieństwo tego, co nas spotyka. W rezultacie doznajemy mniej radości i zaskoczeń, ale też i mniej rozczarowań, niż w młodych latach.

http://www.youtube.com/watch?v=tKJkgawDfEk


Spoglądając przez okno w pokoju, który od teraz należał do mnie, podziwiałam piękno otaczającej przyrody. W oddali szumiał strumyk. Ciemność okalająca to miejsce, podkreślała jego romantyczność. Światło księżyca oświetlało podjazd. Nagle na podjazd wjechał wilki, biały jeep. W powietrzu unosił się nowy aromat wampirze woni. W twej samej chwili otworzyły sie drzwi od mojego pokoju.
- Bello, wrócili już chłopcy. Chodź ich pozna. - Oznajmiła Alice. Zamknęłam okno, po raz ostatni spoglądając na malowniczy krajobraz.
- Mogę tak isc? - Zapytałam obracając się. Dziewczyna uniosła kciuk do góry, po czym chwytając mnie za dłoń wyciągnęła na korytarz. Wciągałam głęboko powietrze. Zawsze takie sytuacje mnie denerwowały.
- Będzie dobrze. - Pocieszała mnie. Wkroczyłyśmy do salonu. Esme i Carlisle siedzieli na kanapie. Rozmawiali z nieznanym mi jeszcze miedzianowłosym chłopakiem. Przed drzwiami frontowymi stała Rosalie. Rozmawiała z pozostało dwójką. Jeden z nich był wysoki i napakowany - przypominał misia. Natomiast drugi niecko niższy był blondynem, który też imponował swoją budowa ciała. Alice odchrząknęła. Rozmowy ucichły i wszyscy spojrzeli na mnie. Esme podniosła się z kanapy i uśmiechając się podeszłą do mnie, po czy uściskała mnie.
- Więc. Jasper, Emmet i Edward. Poznajcie Bellę. Będzie od teraz z nami mieszka. - Powiedziała Alice, mocno mnie ściskając. Chłopcy pod drzwiami spojrzeli po sobie, po czym nie wiem, dlaczego zaczęli się śmiac.
- Nie martw się. Oni już tacy są. Nieogarnięci! - Oznajmiła Rosalie podchodząc do mnie. Wzięła mnie za drugą rękę i zaczęła przedstawiać chłopaków:
- Tak przy wyjściu stoi Emmet, a obok niego Jasper. - Wskazała mi odpowiednich chłopak. Obaj szczerząc zęby pomachali do mnie. Zachichotałam.
- A tam na kanapie siedzi Edward.
- Miło mi was wszystkich poznać. - Odpowiedziałam zakładając kosmyk za ucho. Zawsze tak robiłam, gdy się denerwowałam. Mimo, że byłam wampirzycą poznawanie nowych ludzi strasznie mnie peszyło. Wszyscy uśmiechali się do mnie. No oprócz Edwarda. Postanowiłam nie zawraca sobie nim głowy. Nagle wzbiłam się w powietrze.
- Jest lekka jak piórko! - Krzyknął Emmet. To on porwał mnie i podrzucił do góry.
- Postaw mnie! – Darłam się. Gdy chłopak mnie odstawił, uderzyłam go pięścią w bok. Zaczęliśmy się śmiać. Emmet poczochrał mi włosy. W tym samym momencie Edward siedzący dotychczas na kanapie prychnął i mamrocząc coś pod nosem wyszedł z salonu. Po chwili trzasnęły drzwi na górze.
- Nadwrażliwy … - szepnęła Rosalie
- Rose. Nie mów tak o bracie. Wiesz jak to przechodzi, jest mu ciężko. – Skarcił ją Carlisle. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.Ciekawe, co też takiego się stało, że Edward mnie tak potraktował… [ /i]

~~***~~

Ponownie dzisiejszego dnia spoglądałam przez okno. Światło księżyca dokładnie oświetlało okolicę. Mogłam w samotności rozmyślać. [i]Ciekawiło mnie, co było słychać, u Jake’a, Lei i ich małej, co słychać u … nie mogę… Nie powinnam się nim interesów, to on mnie opuścił pierwszy.
Westchnęłam i jeszcze bardziej przyjrzałam się tarczy księżyca. Ktoś westchnął. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie jestem sama… Dwa okna dalej, wpatrując się w księżyc stał Edward Cullen. On też mnie zauważył. Oczy zapłonęły mu złotem. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz potem potrząsając głową zacisnął usta i zamknął okno z hukiem. O matko…A myślałam, że problemy mnie już opuszczą.

~~***~~~

Następnego ranka zauważyłam, że jestem sama w tym wielkim domu. Ani jednej żywej duszy.[i] Dziwne…
Zrobiłam obchód całego domu. Pusto. Gdy zeszłam do salonu dostrzegłam malutką kartkę na stoliku.

Bello,
Pojechaliśmy coś załatwi. Nie gniewaj się, ale nie
Mogliśmy Cię ze sobą zabrać..To coś ważnego.
Wybacz. Baw się dobrze, niedługo powrócimy.

Alice”


Westchnęłam składając kartkę starannie, po czym wsunęłam karteczkę do tylnej kieszeni spodni. Ciekawe ci Alice i reszta jej rodziny dla mnie szykuje. To dobrze, że wszyscy mnie akceptują…No nie wszyscy. Nie mając nic do robienia włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach nie widząc, na czym się skupić. Kanał medyczny, z przepisami, biologiczny, modowy, z serialami. Było ich mnóstwo, jednak nie znalazłam niczego ciekawego. Zgasiłam odbiornik, nie wiedząc, co robi dalej. Rozejrzałam się po pokoju. Bez właścicieli był taki smutny. Wybrałam się na małą wycieczkę po domostwie. Zwiedzając w ciszy i spokoju każdy pokuj i zaglądając do sypialni chłonęłam wszystko bardzo szybko. Na koniec pozostała mi tylko sypialnia Edwarda. Z wahaniem nacisnęłam delikatnie klamkę i pchnęłam drzwi. Ciekawośc mnie zżerała. Zamarłam. Jedną ze ścian zajmowało ogromne okno, przez które wszystko widac było jak na dłoni. Rugą ze ścian zajmował bardzo długi regał wypełniony po brzegi książkami i płytami z muzyką. Obok regału stał odtwarzacz. Podeszłam powoli do półek i przejechaałam palcami po grzbietach książek. Były takie miękkie w dotyku. Nie mogłam się powstrzymać. Nie powinnam tego robić, przecież nie byłam u siebie,…Ale zawsze kochała książki, a po przemianie moja fascynacje tylko się wzmocniła. Włączyłam radio. Z głośników zaczął lecie jakiś fortepianowy utwór. Wróciłam do półki z książkami. Przeleciałam po grzbietach książek, aż natrafiłam na ,, Romeo i Julię.” Zaczęłam czytać zasłuchując się w pieśń. Doszłam do momentu rozmowy przy balkonie, gdy usłyszałam syk. Odwróciłam się zszokowana w stronę drzwi.
- Co ty tu u diabła robisz!!!
bells123
PostWysłany: Śro 16:54, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Zachowanie Ross mnie zdziwiło. Nie podejrzewałam że może być taka miła.
Rozdział świetny tak jak i to całe ff.
Czekam na kolejny rozdział
Renesmee
PostWysłany: Wto 18:16, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Wiedziałam. Po prostu to wiedziałam. Razz
Wszyscy ją kochają i bardzo dobrze. Lubię jak początki ff nie są zbyt brutalne i w ogóle. Tak powinno być.
Niech urodzi Renesmee xD
Byłabym w niebo wzięta. Smile
No, ale dość o mnie. Z niecierpliwością i z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział Smile
Pozdrawiam, Nessie
IsabellaCullen
PostWysłany: Pon 18:34, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Bardzo, ale to bardzo dziękuje wam za komentowanie mojego opowiadania. Miałam dzisiaj nie wstawiać rozdziału, ale skoro się rozchorowałam i miłam czas wolny dopisałam trochę, poprawiłąm zmieniłam i wyszedł rozdział 4. Zapraszam do komentowania.

~~* Rozdział 4*~~

Do domu nie wraca się nigdy [...]. Ale tam, gdzie zbiegają się przyjazne drogi, cały świat przez chwilę wydaje się domem.

Hermann Hesse



http://www.youtube.com/watch?v=oqJG9aODv4Q&feature=player_embedded

,, Nowy dom”

- Opowiedz mi o swojej rodzinie. – Powiedziałam, gdy opuściłyśmy ulicę, na której stał mój stary dom. Alice objaśniła mi szybko drogę, prowadzącą do ich domu.
- Hmm. Nasza rodzina jest chyba jedną z tych większych grup uzdolnionych wampirów. Ja przewiduje przyszłość, Jasper- mój partner – steruje emocjami. No wiesz… Może sprawić, że tłum rozwścieczonych ludzi w mgnieniu oka się uspakaja. No i odwrotnie. – Tłumaczyła dziewczyna. Przytaknęłam jej, dając znać, że rozumiem.
- A ta blondynka z polany? – Dopytywałam się. Alice uśmiechnęła się szeroko:
- Rosalie, tak jak jej mąż Emmett jest niesamowicie silna. Do tego jest uparta jak osioł.
- No, a Esme i inni?
- Esme jest ciepła i opiekuńcza. Ma wielkie serce. Carlisle jest obdarzony wielkim współczuciem. Natomiast Edward czyta w myślach.
- Aha. No macie uzdolnioną rodzinę. – Powiedziałam zachwycona. Jeszcze nigdy nie miałam styczności z tyloma uzdolnionymi wampirami.
- Tak. Jesteśmy bardzo ze sobą zżyci. A ty? Masz jakieś ukryte zdolności? – Zapytała Alice. Cieszyłam się, że moja postać tak ją interesuje.
- No cóż… Nie mam takich zdolności jak wy. Sama nic nie wiedziałam, że jakieś posiadam. Gdy miesiąc temu przebywałam na Alasce spotkałam Eleazara i to on powiedział mi o moich darach. Było to na jednym z polowań. Rozmawialiśmy otwarcie i właśnie wtedy powiedział mi, że jestem chodzącą tarczą. No i jestem jedyną płodną wampirzycą na świecie. – Powiedziałam. Starałam się nie wspominać okresy sprzed przyjazdu na Alaskę, aby ponownie nie cierpieć. Alice wybałuszyła oczy. Przejeżdżałyśmy właśnie nad rzeką Calawah. Mijałyśmy ostatnie, coraz okazalsze budowle. Po chwili otaczał nas tylko las.
W samochodzie panowała cisza. Skręciłam w nieutwardzoną drogę. Nie minęło nawet pięć minut., jak wjechałyśmy na wielką polanę. Na jej środku stał zgrabny, foremny budynek o ścianach w kolorze kości słoniowej.
- Ładny dom. Macie dobry gust. – Oznajmiłam parkując w cieniu ogromnej akacji.
- To robota Esme. Ma dobrą rękę do domów i ogrodów. – Powiedziała dziewczyna wysiadając z auta. Podążyłam za nią. W ludzkim tempie idąc przez trawnik, wkrótce znalazłyśmy się przy drzwiach. Miałam już zapukać, ale zanim zdarzyłam podnieść rękę drzwi otworzył mi złotooki blondyn.
- Dobrze, że już jesteś Alice. Rosalie demoluje pokój, bo nie może złożyć zamówienia na jakiejś stronie. – Oznajmił nieznany mi wampir.
- Ok. Zaraz do niej pójdę. Ale najpierw… Carlisle, poznaj Bellę. – Powiedziała moja towarzyszka wspomagając się gestykulacją.
- Miło cię poznać, Bello. Mam nadzieje, że miło spędzisz u nas czas. – Oznajmił mężczyzna podając mi dłoń. Uścisnęłam ją i szeroko się uśmiechnęłam. Po chwili obok mężczyzny pojawiła się jego żona. Gdy tylko mnie dostrzegła mocno przytuliła.
- Dobrze, że jesteście. Jestem Esme, a ty to na pewno Bella. Alice nam powiedziała o wszystkim. Jestem szczęśliwa, że nas odwiedziłaś. – Powitała mnie ciepło Esme. Trzymała mnie nadal w ramionach nawet, gdy usiadłyśmy na kanapie. Nie odstępowała mnie na krok. Przez całe 15 minut pytała mnie o moje życie. Za każdym wspomnieniem czułam ból w klatce piersiowej. Przy każdej odpowiedzi czułam na sobie wzrok moich towarzyszy. Nie mogłam patrzeć im w twarz. Nie chciałam pokazać jak cierpię.

~***~

Mijały kolejne minuty. Cullenowie poznali moją historie, a ja ich. Tylko jedno nie dawało mi spokoju. Dlaczego ta piękna blondynka od mojego przyjścia nie zeszła na dół? Przecież nie zdążyłam zalazłam jej za skórę. Odpowiedzi udzieliła mi Alice.
- Nie gniewaj się na Rosie. Ona po prostu nie lubi naszych pobratymców. Nie może się pogodzić z tym, czym się stało. Jej jest najtrudniej, ale… niech tylko dowie się o twoim darze, to … -zaczęła tłumaczyć zachowanie swojej siostry, ale przerwała jej Rosalie.
- Jaki dar? – Zapytała schodząc po schodach. Chciałam jej udzielić odpowiedzi, ale ubiegła mnie Alice:
- Ona może mieć dzieci!!! – Mówiła, a raczej śpiewała podrygując w miejscu. Po raz drugi w tym dniu oczy wampirów wwiercały się w moje ciało. Gdybym mogła się czerwienić, chyba spłonęłabym jak burak. Nikt nie przewidział tego momentu, nawet Alice była zaskoczona. A dlaczego??? Rosalie, która jeszcze przed momentem mnie nienawidziła, uśmiechnęła się szeroko i niczym gazela z ogromną gracją zbiegła z piętra, po czym jak mała małpka uczepiła się mojej ręki. Teraz naprawdę czułam się jak w domu. Znalazłam miejsce w świecie, który sprawił mi wielki ból.
bells123
PostWysłany: Czw 15:30, 26 Sie 2010    Temat postu:

Rozdział bobowy.
Nie mogę się doczekać kolejnego.
Jestem strasznie ciekawa.
onalubona
PostWysłany: Czw 15:00, 26 Sie 2010    Temat postu:

Pomysł z podkładami muzycznymi - Świetny !
Kolejne Twoje opowiadanie z serii " Czekam na kolejny rozdział! " =)
Renesmee
PostWysłany: Pon 12:45, 23 Sie 2010    Temat postu:

Szkoda, że musiała rozstać się z Jacobem i Leah w takich okolicznościach... Teraz pewnie jej życie się całkowicie zmieni. Jak podejrzewam, Cullenowie w pełni ją zaakceptują i zamieszka z nimi na stałe. Very Happy Oby tak się stało. Pasuje do nich.
Rozdział jak zwykle świetny Wink Czekam na następny Razz

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group